2020-02-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jako zabita fanka podróży, zwłaszcza komunikacją publiczną, bo innych możliwości raczej nie mam, ucieszyłam się ogromnie, kiedy przeczytałam o planach reaktywacji kolei.
Reaktywacja miałaby dotyczyć linii z Gorzowa przez Skwierzynę i Międzychód do Poznania oraz pobocznych połączeń lokalnych. Jako dziecko i nieopierzona nastolatka, a nawet blada i dumna studentka jeździłam tymi liniami, bo mnie zawsze gnało po świecie.
Potem z rozpaczą w oczach patrzyłam na degradację najwygodniejszych połączeń – na zamykanie dworców, na likwidację torowisk, na zasypywanie podziemnych przejść - vide Międzychód. A potem zaczęła się degradacja połączeń autobusowych. I ludzie nagle, w tym i ja, zostali niejednokrotnie bez możliwości dojazdu w ciekawe miejsca.
No i teraz w końcu przyszło otrzeźwienie. Coraz mocniej się wszyscy zastanawiają nad przywróceniem tych lokalnych połączeń, tym bardziej, że coraz więcej ludzi deklaruje chęć korzystania z takich rozwiązań. Bo znacznie lepiej się dojeżdża gdzieś tam pociągiem. Można czas podróży wykorzystać na czytanie – oj jak ja to lubię, albo na gadanie przez telefon – tego akurat nie lubię. Badania prowadzone w miejscowościach rozsianych przy tych nieistniejących od lat liniach pokazują jedno – ludzie chcą korzystać z pociągów pod jednym warunkiem – poprawa infrastruktury i co za tym idzie, szybkości poruszania się po szynach.
I tu powiem nieskromnie –od lat gadam właśnie o tych rozwiązaniach, które znam z Niemiec i Czech. Od lat się szwendam po tamtych zakamarkach i zwykle dojeżdżam w różne ciekawe miejsca właśnie pociągami.
Przykład ostatni. Byłam sobie w Saksonii. I pociągnęło mnie z Drezna do Bad Schandau. Jechałam pociągiem, który pełnił rolę miejskiej kolejki. Jechałam nad samą Łabą. Widziałam wiele przepięknych krajobrazów, których z innej perspektywy nie widać. Były święta, a w pociągu mnóstwo tubylców i turystów. Rozwiązania – modelowe. Można? Można. Trzeba tylko chcieć. Zresztą w dzisiejszej dobie katastrofy klimatycznej tylko takie rozwiązania – masowe i ekologiczne mają sens.
Trzymam zatem kciuki za powodzenie tego pomysłu, bardzo mocno trzymam.
A teraz z drugiego kątka. A właściwie nie będzie, bo ileż można pisać o zaśmieconych trawnikach, porzuconych pseudorabatach kwiatowych, zabetonowywanych parkach i innych skrawkach zieleni… Skoro magistrat od lat tego nie czuje, to i labidzenie nie ma sensu.
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.