2020-03-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Gorzowscy wandale nie boją się niczego, nawet zarazy. Przekonałam się o tym wczoraj, kiedy musiałam pójść po chleb.
Szłam po chleb z lekka okrężną drogą, bo zwyczajnie musiałam się przejść. Ulica była pusta, nikogo na horyzoncie, nawet walnięci motocykliści gdzieś znikli. Szłam sobie niespiesznie, chłodny, słoneczny dzień tylko do tego zachęcał. I nagle co? I nagle oczywiście zobaczyłam popaćkaną nową – w sensie odnowioną bramę do jednej z kamienic. Za każdym razem, kiedy widzę coś takiego, zwyczajnie boli mnie serce.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, jak można zrobić coś takiego. Jak można bezmyślnie zniszczyć coś ładnego, nowego czy naprawionego. Zaskakujące, że chuliganeria nie boi się zarazy, a zaraza się chuliganerii jakoś nie czepia.
A teraz z innego kątka. Otóż już wiadomo, że miasto przeznaczy 10 mln zł na niwelację skutków zarazy w gorzowskich firmach. Piękna sprawa. Ja nie będę oceniać, bo się na gospodarce i ekonomii zwyczajnie nie znam. Ale już sam fakt, że miasto wychodzi z pomocą gospodarce właśnie, jest rzeczą niezwykle cenną, o której trzeba i warto pisać oraz mówić.
Zresztą to niezwykłe, co się dzieje w czasie zarazy. Znów sobie przypomnieliśmy, że potrafimy być solidarni. Ale chyba nie ma innego wyjścia.
I tak znana projektantka Natalia Ślizowska szyje maseczki. Jak sama mówi, tkaniny kolekcjonuje od zawsze, to teraz może z nich zrobić użytek. O producentach przyłbic już wspominałam. Gorzowscy restauratorzy wspomagają potrzebujących. O wielu innych rzeczach zwyczajnie nie wiem, bo i skąd, skoro ze względu na zarazę trzeba siedzieć w domu. Ale wszystkim serdeczne słowa podzięki za wkład w walkę z zarazą.
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.