2020-04-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i jest to najlepsza informacja dnia w trakcie ponurego czasu zarazy. Radni większością głosów nadali rondu przy opodal szpitala imię Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Mało dziś dochodzi do człowieka rzeczy i informacji rzeczywiście dobrych i rzeczywiście radosnych. Taką informacją, przynajmniej dla mnie była ta z wczorajszej Rady Miasta, że pojawi się nazwa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w przestrzeni miejskiej, czyli zostanie tak nazwane rondo sąsiadujące ze szpitalem. I bardzo dobrze, że w ten sposób włodarze miasta odwdzięczają się zarówno Jurkowi Owsiakowi, jak i setkom wolontariuszy, którzy od lat w chłodzie i mrozie kwestują na rzecz potrzebujących. Tradycyjnie część radnych była przeciw, ale akurat tego można się spodziewać. Nie będę tego wątku rozwijać, bo to nie jest kwestia.
Pamiętam, jak naprawdę kilka poważnych lat temu rozmawiałam z doktorem Piotrem Gajewskim, wówczas ordynatorem oddziału dla dzieci. I on wówczas powiedział takie słowa - Gdyby nie Owsiak, gdyby nie WOŚP, to tego oddziału prawie by nie było.
Mijały lata, a ja śledziłam, co przybywa. I ciągle przybywało sprzętu, ciągle zwiększał się dobrostan od WOŚP. Oczywiście do lecznicy sprzętu przybywało też i innymi drogami, ale gesty WOŚP mają szczególną rangę. Bo to efekt zaangażowania nas samych, no poważnej część nas do wspólnego zadziałania. I nagle się okazuje, że potrafimy... No nie było lepszej informacji dnia, przynajmniej jak dla mnie.
A teraz z drugiego kątka. Otóż od czwartku w sferze publicznej musimy chodzić w maskach lub w jakichści szalach zakrywających usta i nos. No i przez dwa dni zdążyłam zauważyć, że na ulicach zrobiło się mniej ludzi. Może właśnie za sprawą owych masek.
Musiałam się przemieścić do Miasteczka, tak bywa. Szłam na dworzec główny PKP i po króciutkiej chwili miałam serdecznie dość tej maski. Nie mogłam oddychać, okulary mi parowały, nie umiałam zejść ze schodów ani na nie wejść, bo to cholerstwo znacznie mi to utrudniało. I powiem tak, jak już po tej drodze przez mękę dotarłam do miasteczka, mogłam to cholerstwo zdjąć, to mój podziw, mój szacunek oraz moje poważanie służby medycznej, która walczy z korona wzrosło niebotycznie. Ja nie mogłam w tym dziadostwie iść, a oni muszą diagnozować pacjentów, leczyć, iść na ratunek. Może i mają inne maseczki, może lepsze, ale na pewno ich komfort pracy w tych maskach jest dużo, dużo gorszy niż bez.
I powiem otwartym tekstem, każdy kto dziś mówi jakiekolwiek złe słowa pod adresem lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, powinien się pięć razy zastanowić, co gada. I jak kto nadal będzie na tych ludzi gadał, a są tacy, to w razie W, w razie choroby niech do nich nie leci po pomoc, tylko sobie szuka alternatywy. Jakieś znachory zawsze się znajdą.
I pomyślałam sobie też o dziesiątkach ludzi, którzy od początku zarazy szyją te maseczki. I im też się szacunek wielki należy. To coś niebywałego.
No a potem pomyślałam, że będę musiała wrócić do Miasta i już na samą myśl, że znów będę się męczyć, ogarnęło mnie przerażenie...
Ps. No gdyby nie korona, to FG zaprosiłaby w niedzielę dzieci, ale i dorosłych na wspólną podróż z Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem. Miały być zagadki, miało być radośnie, miało być ciekawie.... No cóż, miejmy nadzieję, że to cholerstwo, korona w końcu kiedyś przepadnie i znów usiądziemy w sali koncertowej czy teatrze, bo bez tego wielu ludziom trudno jest jednak żyć
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.