2020-04-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i już wiem, że ludzieńki ruszyły na Murawy i w inne śliczne miejsca w Mieście. Ale z drugiej strony coś nieciekawego jednak cały czas nas trapi.
Rząd uwolnił miejsca zielone do zwiedzania, więc ludzieńki zmęczone siedzeniem w domu poszły na spacery. Niektórzy z siatami na śmieci pozostawione przez inne ludzieńki. Niektórzy w nadziei, że zwyczajnie odpoczną, odetchną trochę od czterech ścian. I co zobaczyli, ano niech oddam głos mojej przemiłej znajomej, która tak do mnie napisała: „Poszłam z synem się przejść po parku Słowiańskim. Tej części bliżej Fredry i Mościckiego. No i załamka. Stoi tam sobie taka ławka z widokiem z góry na Słowiańską, wokół niej całe stosy butelek i puszek po piwie. Czy tam w ogóle ktoś zagląda i sprząta? W ubiegłym roku posprzątałam z synem taki kawałek między boiskiem ZSTiO przy Czereśniowej a parkingiem przy czteropiętrowcu przy Czereśniowej (taki zielony koło Hotelu Gorzów). Chodziliśmy tamtędy na boisko Orlik na treningi piłki nożnej. Tam są takie krzaczory. I zebraliśmy z sześć worków plastików, ze trzy szkła i resztę wymieszanych, a jeszcze sporo zostało, tylko były już głęboko w krzakach i chaszczach, nie chciałam załapać kleszczy. W poprzednim miejscu zgarniałam to puszkę, to flaszkę, to papierek po batoniku. No ale nie o to chodzi. Tam to była kwestia dzieciaków ze szkoły, w chaszczach przy Czereśniowej i dzieciaki, i pijaki. Ale tu to raczej młodzież i dorośli. No kurczę, syf jak w Bangladeszu... Dobrze, że syn widział np. Monako, wie, że można inaczej żyć. Ale też bym chciała, żeby wokół nas było czysto, jeśli nie może już być ładnie. Straż Miejska tam zagląda? Jakieś służby sprzątają parki? Czy hulaj dusza?”
Tyle przemiła znajoma. Ja dorzucę jeszcze skarpę na placu Słonecznym. Tam lepiej nie wchodzić. Dodam śmietnisko przy Młyńskiej, śmietnisko przy dworcu Wieprzyce…. Zresztą wszędzie.
Można pisać, apelować, grzmieć, lub nawet błagać. Czy to się kiedykolwiek zmieni?
A teraz z drugiego kątka. Spalił się pustostan przy ul. Młyńskiej, taka oto sobie opuszczona i paskudne ruderka dobrze widoczna z pociągu, jak się do Gorzowa Centralnego dojeżdża od strony Krzyża. Zresztą ruderka na słynnej już liście stu powodów wstydu pana mecenasa Jerzego Synowca. Nie powiem, żeby mi było żal, bo to nie jest prawda. Szkoda tylko, że te paskudy giną w taki sposób. Słuchałam specjalistów od pożarów i ich zdaniem 99 procent to działalność człowieka. Myślę i niemal jestem przekonana, że ta akurat rudera spłonęła, bo zadział człowiek, a dokładnie bezdomni… Bo toć oni tam pomieszkiwali. A ponieważ sąsiedztwo garaży i innych ruder było niewymagające, to nikt im nie przeszkadzał. Tak zresztą kończy wiele ruder zasiedlonych przez bezdomnych. Rudery mi absolutnie nie szkoda, może tam się w końcu coś na plus zadzieje w tym kątku. Choć raczej nie przypuszczam. A kwestią bezdomnych i tak nie ma kto się systemowo zająć, zresztą jak i w innych częściach świata.
Ps. I tak przy okazji tego pożaru nikomu niepotrzebnej a strasznej rudery…. Mało epidemii korona, to jeszcze jakieś bezmyślne ręce zaczęły kilka dni temu wypalać łąkę nad Biebrzą. Efekt – płonie Biebrzański Park Narodowy. Znajomi przyrodnicy i miłośnicy Biebrzy, tak zwani biebrznięci (tak, tak, są tacy wśród moich znajomych), ale i ja też, mają zgrozę w oczach i ściśnięte serca. I tak jeden kretyn, bo jak inaczej nazwać kogoś takiego, sprawił, że ogień trawi perłę polskiej przyrody, skrawek ziemi wpisany na listę dziedzictw UNESCO….. A tyle się apeluje i prosi, i trąbi, i błaga o niewypalanie łąk… Też w naszych okolicach. I co? No właśnie to…
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.