2020-05-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kiedy patrzę na zdjęcia ludzi karnie stojących w kolejkach do Urzędu Miasta i biblioteki, a myślę o wcześniejszych do marketów, przypomina mnie się Japonia.
Ponieważ siedzę w domu niemal kamieniem, więc rzeczywistość dociera do mnie przez okienko komputera. I właśnie w komputerze widzę, jak ludzieńki karnie stoją w ogonku d biblioteki oraz do Urzędu Miasta i do innych miejsc. No i natychmiast mam skojarzenia z Japonią, bo właśnie za chwilę minie rok od mojej podróży życia. Tam też się wszędzie stoi w kolejce. Nawet korona nie był potrzebny.
Pamiętam, jak pani pilot bezskutecznie prosiła, żebyśmy stali w kolejce do shinkasenu, na skrzyżowaniu na jakiejkolwiek ulicy, no jednym słowem wszędzie. Ale my, rasowi gajdzini, oczywiście staliśmy w kupeczkach, jak to mamy w zwyczaju. Ale kiedy był wolny czas i sama się gdzieś tam wyprawiałam, to też stawałam z Japończykami w karnych kolejkach, najczęściej do metra lub na ulicy. I przyznam, że to było ciekawe poznawczo.
Jestem ciekawa, czy ten nawyk nam zostanie, czy też jak władza poluzuje restrykcje, wrócimy do starych nawyków. Mnie tam stanie w karnej kolejce do wszystkiego nie przeszkadza. Powiem więcej, w niektórych sytuacjach znacznie by to uprościło niektóre sprawy. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
A teraz z drugiego kątka. Może to niewiarygodne, ale znów dzwoni mój przewodnicki telefon. Co prawda na razie nie bardzo wiadomo, jak budzić turystykę do życia, ale ludzieńki chyba już mają dość ograniczeń, bo zaczynają myśleć o podróżach. No i właśnie ostatnio ktoś zamówił u mnie usługę przewodnicką po Gorzowie. Byłam zdumiona, bo nie wiadomo, czy w listopadzie (na ten termin usługa opiewa) czynne będą i w jakim zakresie instytucje kultury, ale już turyści w samej stolicy pragną odwiedzić Gorzów i przy okazji pójść na koncert do naszej Filharmonii. Przyznam, że na początku rozmowy nie bardzo zrozumiałam, że ktoś już chce rezerwować przewodnika, ale w gruncie się ucieszyłam, że jednak korona ostatecznie nie pozbawił ludzi energii.
I jakby za ciosem, tego samego dnia, kilka godzin później zgłosiła się do mnie druga osoba, tym razem z usługą na wrzesień i to do Berlina. Tu już byłam z lekka bardziej przytomna i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie to znów się wyprawię do miasta z niedźwiadkiem. Znaczy z turystami, bo sama na pewno wcześniej, jak tylko bariery na granicy znikną.
W sumie to dobrze, że ludzie znów zaczynają myśleć o normalności.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.