2020-05-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Oj, jaka szkoda, byłoby jak w USA w latach 50. Kabriolety, zapach paliwa i tanich przekąsek. A serio – chyba nikt nie myślał poważnie, że coś takiego się uda.
Jakiś czas temu zaszumiało w necie – będzie kino samochodowe w Gorzowie, za chwilę zaszumiało jeszcze bardziej – będą dwa kina samochodowe…. Jak szybko zaszumiało, tak szybko przestało szumieć. Po prostu, kin samochodowych nie będzie. Nie będzie, bo to rozdział zamknięty i raczej do odtworzenia tylko na jednorazowe wydarzenie przy okazji jakiegoś festiwalu albo innego wielkiego eventu.
Miały one zastąpić kina stacjonarne zamknięte na czas zarazy. I dziwnym mnie się od razu wydało, że ktoś pomyślał, że zaraza będzie trwała i trwała, kina tym bardziej będą nieczynne, czym bardziej kinomani będą do nich tęsknili. A świat nie znosi próżni, więc można byłoby kina zastąpić właśnie tymi samochodowymi. Wiadomym było, że z tą zarazą trzeba się nauczyć żyć i raczej wcześniej niż później rzeczywistość wróci do normy. Do jakiejś normy.
Tak więc kompletnie mnie nie zdziwiło, że potencjalni chętni jednak szybko się wycofali z pomysłu otwierania, bo tak szybko musieliby swoje kina zamknąć.
Przecież tak było z kinem Kopernik. Niby nowoczesne, niby super, ale nie wytrzymało presji czasu i techniki. Jak się pojawiły sieciówki, musiało zniknąć i zniknęło. Tak było z kinami samochodowymi w USA, też nie wytrzymały presji czasu.
W Berlinie na czas zarazy funkcjonowały kina na ścianach budynków. Znajomi sobie je urządzali, sąsiedzi się cieszyli, ale to tylko proteza i fun na czas zamknięcia w domach był. Teraz znów wszystko wraca do sytuacji sprzed zarazy.
Kino ma tak, że miało już pięć razy umrzeć, bo miała je zabić telewizja, potem video, potem technologia CD, w końcu płatne kanały filmowe. I co? Ano nic. Magii kina jakoś nic nie jest w stanie zastąpić. Owszem, poszły w niepamięć jakieś elementy kultury kinowej, jak właśnie owe kina samochodowe czy coś w podobie. Kinomani zostali przy kinach, ale z wygodnymi fotelami, dolby system i jeszcze czymś nowszym. Jeszcze chwila i znów pójdziemy na ulubione filmy do regularnych kin czy studyjnych sal.
I z innego kątka, choć bliskiego. Rząd właśnie poluzował obostrzenia czasów zarazy. Ale oczywiście nie powiedział, co z otwarciem granic, a ja od jakiegoś czasu odbieram telefony z zapytaniem – no to kiedy jedziemy do Berlina? Do Poczdamu? Do Drezna i jeszcze gdzieś tam. Ludzieńki mają po prostu dość i już im się tęskni. Mnie się też tęskni. Na razie jednak nie wiadomo, kiedy granice zostaną otwarte…. Ale jak tylko, to na drugi dzień jedziemy do Berlina na kawę i wursta….
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.