2020-06-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rusza Słowianka, zaczynają się imprezy kulturalne. Słowem, prawie normalnie. Jeszcze gdyby tylko ludzie przestali truć zwierzęta….
Codziennie jest jakaś w miarę pozytywna informacja, że rzeczywistość wraca do znanych kolein. Już wiadomo, że choć z obostrzeniami, ale jednak od soboty można będzie korzystać z basenów Słowianki. Po niemal trzech miesiącach przerwy. To fantastyczna informacja, zwłaszcza dla tych, którzy lubią pływać, a tych w mieście jest sporo. Co prawda, nie bardzo wyobrażam sobie kąpiel w masce czy wręcz pływanie, ale z drugiej strony dlaczego nie. Skoro w Azji widziałam arabskie kobiety kpiące się w burkini i chustach, to jak się trochę pozastanawiam, będę w stanie wyobrazić sobie także pływaków w maskach.
Ale nie tylko Słowianka wraca. Do życia wraca także kultura, znów będzie można pójść na spektakl czy koncert, może trudniej będzie o bilet, bo na razie jest ograniczenie z dostępem do miejsc, ale jednak. Myślę, że to kwestia czasu i w instytucjach kultury też wszystko wróci na swoje miejsce, znaczy, widzowie będą mogli przyjść bez ograniczeń kowidowych.
Odmraża się teatr, odrażają się kluby, w pewien sposób także Filharmonia rusza z koncertami na żywo. Ale szczegóły będzie można przeczytać w zakładce, którą też po trzech miesiącach odmrażamy, czyli w kulturze właśnie, bo w końcu jest z czego zrobić afisz!!!!
Mało tego, oficjalnie na szlaki wracają także kluby turystyczne. Bo nieoficjalnie na szlaki niektóre wróciły już wcześniej. Fajnie to wyglądało, kiedy grupa turystów szła przez wieś w maseczkach, a potem jak na komendę je zdejmowała i udawała, że są grupą ludzi, którzy przez przypadek znaleźli się na jednej drodze. Teraz już przynajmniej tego udawać nie trzeba.
Co prawda naukowcy co i rusz przestrzegają, że nie wolno za bardzo luzować obostrzeń, bo czeka nas druga fala wirusa, bo może być gorzej, bo coś tam… Ale myślę, że z wolna wszyscy mamy zwyczajnie dość zamknięcia. Dość tego, że nic nie wolno. Tam nie, tu nie, jeszcze gdzie indziej też nie. Powiem tak, nigdy nie myślałam, że zrozumiem tak naprawdę, co czuli renesansowi Włosi podczas fali czarnej śmierci. Czytałam „Dekameron” kilka razy, ale teraz zwyczajnie rozumiem lepiej, skąd się to arcydzieło wzięło i dlaczego właśnie tak zostało skonstruowane. No cóż…
I wszystko jest super, coraz lepiej, gdyby nie jedna zatrważająca wiadomość. W mieście grasuje bowiem jakiś wariat lub wariatka, która usiłuje mordować psy. Najpierw pojawiły się na trawnikach kiełbaski nafaszerowane gwoździami i innymi ostrymi przyrządami do śmierci. Teraz ktoś rozrzuca psi smakołyki nafaszerowane trucizną. Mnie jest trudno nazwać takie zachowanie. Jakoś nie znam słów na kogoś takiego. Ale mam nadzieję, że sprawca zostanie zatrzymany i przykładnie ukarany…. Tego mu, jej, jakkolwiek komu życzę.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.