2020-06-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Miasto dyskutuje z mieszkańcami o parku. Zachodnia Izba Przemysłowo-Handlowa dostała kasę na remont ślicznej wilii. I bardzo dobrze.
Presja ma sens. Presja wyrażana nawet w Internecie. A chodzi mi o park Wiosny Ludów. Przypominam, że w necie przetoczyła się potężna dyskusja na temat planów rewitalizacji tego parku Starły się dwie opcje – boimy się, że nam piękny park zabetonują z opcją – nauczcie się czytać ze zrozumieniem, tu nie ma mowy o betonowaniu. Dyskusja była na tyle potężna, że Magistrat zaprosił do siebie nieformalnych przywódców parkowych spacerów, no i teraz też się z nimi spotkał. Jest najsolenniejsze zapewnienie, że park nie zostanie potraktowany tak, jak parę innych ważnych dla mieszkańców miejsc, że rzeczywiście nie będzie tu żadnych trylinek i innych betonów lub płyt kamiennych oraz, że przybędzie roślinności.
No i super, bo to w demokracji tak powinno być. Presja ma sens.
Mam też nadzieję, że nikt tam nie będzie wprowadzał kajaków na staw oraz dostawiał jakichś innych urządzeń. To jednak pudełkowe, niezbyt wielkie miejsce z własnym klimatem. Jak na razie ogródek Cafe Costa wystarczy, może przydałoby się jeszcze niewielkie miejsce z lodami i goframi, ale nie w samym parku, tylko na jego obrzeżach i już jest super.
Prawem kaduka i tej łyżeczki dziegciu tylko powiem, że owe powoje, które się onegdaj tam pojawiły, wyglądają żałośnie. Ale to tak tylko dlatego, żeby za słodko nie było.
Drugą dobrą informacją z otoczenia parku jest to, że Zachodnia Izba Przemyślowo-Handlowa w końcu się doczekała dotacji na dotację na remont willi Jaehnego, czyli dawnych dołków policyjnych – moim zdaniem jednego z najpiękniejszych budynków w ścisłym centrum. Jest więc realna szansa, że ten zakątek miasta w końcu stanie się ładny. Bo wszystko tu zaczyna znakomicie wyglądać. W jednolitym stylu utrzymane budynki, parczek, czyli Skwer Wolności, do tego nowoczesna, ale trzymająca poziom Książnica Wojewódzka, do tego zamożne pomieszczańskie kamienice. O łyżeczkach dziegciu tu już mówić nie będę, ale jest kilka.
W każdym razie, jak willa zostanie wyremontowana to tylko przyda blasku temu miejscu. Byłoby też super, gdyby właściciel, czyli Izba pomyślał o tym, aby w jakiś niewielki, a czytelny sposób zaznaczyć historię tego miejsca, tym bardziej, że przecież należało ono do jednego z fabrykantów landsberskich, twórców jednak zamożności i pewnej potęgi gospodarczej.
Podpowiadam, Robert Piotrowski jest skarbnicą wiedzy na ten temat, jak na inne landsberskie także. Można go poprosić o konsultację. Na pewno udzieli sensownych rad.
Ps. Dziś przypada 587. rocznica rozpoczęcia oblężenia husyckiego Landsbergu w triumfalnej rajzie Sierotek przez Europę. A przypominam o tym dlatego, że po pierwsze bardzo cenię akurat tę armię, a po drugie – właśnie z nią, a dokładniej z jednym z bitnych Sierotkowych żołnierzy wiąże się tragiczna miejska legenda. Pojawia się w niej i miłość, i zdrada, i śmierć. Czyli jest wszystko, jak w dobrych legendach być musi.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.