2020-07-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
W końcu. W końcu będzie można pójść na Stary Rynek i popatrzeć sobie na Maryśkę z wiadrami, z których wylewa się woda. Choć zaraza dobrze się trzyma, to jednak przyszedł czas na wodotryski.
Jestem przywiązana do zielska i do wody. Oszczędzam ją, drażni mnie jej marnowanie. Ludzieńki z mego klubu turystycznego wiedzą, że na turystycznych leśnych szlakach najbardziej przyciągają mnie mokradła i bagienka. I dlatego zawsze czekam na miejskie fontanny. W tym roku ich uruchomienie odsunęło się mocno w czasie, bo zaraza, bo zagrożenie epidemiczne, bo coś tam medycznego jeszcze. Powiem tak, nie bardzo rozumiem, jaki jest związek między wodą a zarazą, ale ja generalnie mało rozumiem z tej zarazy, więc sobie nią głowy za bardzo nie zaprzątam. Ale za fontannami zwyczajnie tęskniłam. I jak nie trawię przebudowanego Kwadratu, który mam za coś szkaradnego, to nawet do tej dziwacznej fontanny tęskniłam.
Jakbym miała wybrać najbardziej ulubioną, to jest nią nieczynna od dawna Kuleczka w przejściu podziemnym pod Dominantą. Zaraz za Kuleczką jest Maryśka z wiadrami, a na trzecim miejscu są talerze w parku Kopernika. Owszem, podoba mnie się Motylia, ale jakoś rzadko ją oglądam, bo to i daleko ode mnie, i jakoś nie bardzo mam interesy na Manhattanie. Ale może być. I kiedy czekałam na uruchomienie wodotrysków, przyszło mi poprowadzić dwie lub trzy wycieczki po mieście. Był upał, poparzyłam sobie raz oczy, ale zdałam sobie sprawę z tego, że miasto bez takich elementów, jak zieleń, woda, ławeczki w cieniu i miejsca, gdzie można przysiąść na kawę czy coś zimnego do picia, jest miejscem nieludzkim.
Szczęściem fontanny ruszają, szkoda, że nie Kuleczka…
A teraz z drugiego kątka będzie. Po bardzo długiej przerwie poszłam na Chrobrego. No i muszę przyznać, że wykopy pod nowe deptaki…., nota bene deptaki, robią wrażenie. Wykopy, jak nie przymierzając, podczas Kawki. I co jeszcze ważne. Tam się coś dzieje, znaczy są pracownicy, są jakieś maszyny, nie ma tak, jak działo się na Sikorskiego. Trzeba mocno trzymać kciuki, żeby to wszystko skończyło się o czasie. Na razie służby miejskie nie informują o jakichś opustkach. Pożyjemy, zobaczymy…
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.