2020-07-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Przez weekend w Mieście i okolicy gościły panie z Czech, dokładnie dziennikarka i wicedyrektor Instytutu Polskiego w Pradze. W efekcie mamy oczekiwać zlotu gości spragnionych – golfa?
I to była bardzo dobra informacja, że gościły w Mieście oraz okolicy przedstawicielki mediów czeskich oraz polskich służb chyba dyplomatycznych, a na pewno kulturalnych. Zagrały w golfa, popływały promem po Warcie, obejrzały muzea i stwierdziły, że potencjał jest.
Po nawale husyckiej z 1433 roku i słynnej zdradzie pewnej mieszkanki Landsbergu, która się w legendę miejską wpisała, to chyba pierwszy taki przypadek, żeby przyjaciele Czesi zainteresowali się Miastem nad trzema rzekami. Może i je znają ze wskaźników, kiedy jadą nad Bałtyk, a może i nie, bo Czesi ostatnio wybierają kierunki nad ciepłe morza. Może starsi pamiętają, bo hit - taśmy ze Stilonu były też przebojem za południową granicą.
Dlatego dobrze się stało, że ktoś pomyślał o misji turystycznej, czyli zaproszeniu kogoś, kto może Czechom przybliżyć Miasto i jego okolice. Ja, co prawda, jak zwykle nie bardzo dowierzam w to, że nagle zjadacze knedli i amatorzy dobrego piwa hurmem rzucą się do zwiedzania naszych okolic, ale kto wie. W dobie zarazy ludzie dziwnymi szlakami chadzają, w dziwne miejsca jadą.
Jestem przekonana co do wartości turystycznych naszych okolic, mało tego, całkiem długi papirus umiem spisać na ten temat, ale, ale tak serio, to kudy nam z Czechami się mierzyć, kiedy tam co krok to jakiś zamek, to jakaś fajna gospodka z pucha jedzeniem, to jakiś Czeski czy Słowacki Raj, o perłach architektury w stylu Praga, Kutna Hora, Ołomuniec, Brno, Wary wszelakie nie wspominając, a kraj mały, wszędzie dotrzeć można szybko.
Ale daj nam zbóju Rumcajsie i ty Cypisku oraz Hanko, aby się sprawdziły przewidywania służb i żeby rzeczywiście czeski dało się usłyszeć. Tylko może lokalnym należy wytłumaczyć, żeby się gromko nie śmiali, kiedy usłyszą na ulicach śpiewną i miękką wymowę sąsiadów,.
A teraz z drugiego kątka. Otóż powstaje osiedle – na Kozaczej Górze, czy też tuż obok, no w każdym razie w przepięknym miejscu, z widokiem na park Siemiradzkiego. Przez lata straszyły tam jakieś gruzowiska, jakieś rudery albo raczej pozostałości po ruderach, a teraz stanął płot i jest tablica, która oznajmia, że osiedle będzie. No i bardzo dobrze, że to miejsce zostanie zabudowane, bo trochę go szkoda było. Niemal ścisłe centrum, a jednak nie, z dobrym lub też bardzo dobrym widokiem niemal w każdą stronę, dobrze skomunikowane ze wszystkim… No może z jednym mało ciekawym sąsiedztwem, chyba że ktoś lubi pieśni kościelne wygrywane o 6.00, ale nie można być drobiazgowym i mieć wszystkiego.
Jak dla mnie, super sprawa. I tylko byłoby dobrze, żeby architekturą trochę nawiązywało to do sąsiedztwa. Ale co wyjdzie, zobaczymy…
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.