Sucho aż trzeszczy wszędzie

2020-08-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jest coraz gorzej, coraz bardziej sucho, dlatego też chyba miasto poza kurtynami wodnymi zdecydowało się uruchomić polewanie miejskich ulic. W beznadziei dobre i to.

Codziennie patrzę na radary pogodowe. Codziennie czekam informacji o deszczu. Pojawiają się i owszem, ale co z tego, kiedy deszcz nie pada. Wszędzie jest sucho jak na pustyni Negev, ale co zrobić, trzeba jakoś to cholerstwo przeżyć.

Magistrat do siedmiu kurtyn wodnych uruchomionych w mieście dołożył też polewanie asfaltu. I choć wilgoć paruje niemal natychmiast, to zawsze jest to jednak chwilka oddechu. Przynajmniej dla mnie była, kiedy wczoraj mocno upalnym popołudniem w tempie ślimaka przeprawiałam się z cienistej i chłodnej pracy.

Inna rzecz, że trudno jest przejść tym tak zwanym deptakiem, bo gorąc wali z góry – jest w powietrzu oraz z dołu – bo jak przypuszczałam – podłoże nagrzewa się w sposób niemiłosierny. Nawet ten pogardzany beton techniczny nie miał takich właściwości. No cóż.

Jak już dotarłam do domu, usiadłam w fotelu i odpaliłam telepatrzydło, to bez specjalnego zdziwienia przyjęłam informację, że w sulęcińskich lasach policja musiała ratować życie pewnemu facetowi lat 22. Historia, gdyby nie totalnie głupia, byłaby śmieszna. Otóż pan ów z kolegami zapragnął uczynić sobie ognisko w lesie. Już ten fakt każe się zastanowić nad poukładaniem klepek w jego głowie. A kiedy przy tym ognisku pojawili się mundurowi, pan ów zerwał się pomknął w las niczym przestraszona sarna. I nie byłoby tu nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wpadł w bagno i to tak nieszczęśliwie, że pomoc przyszła w ostatniej chwili. Głupka wyciągnął mundurowy, który się zna na ratowaniu ludzi z opresji wodnych.

I znów poszła w ogólnopolskich mediach informacja, że w lubuskim, to jednak rzadkie kretynki mieszkają. Bo komu dziś, przy setnym chyba stopniu zagrożenia pożarowego mogłoby przyjść do głowy palenie ogniska w lesie? I jakim trzeba być …, aby w lesie, gdzie sucho jest władować się w bagno, które zawsze jest widoczne? No miała cala Polska ubaw jak nie powiem co. Miała. To znaczy ta, która ogląda wiadomości w telepatrzydładch.

A teraz z innego kąteczka. Obradza nam nowymi lub remontowanymi placówkami muzealnymi. Lada chwila już zostanie otwarte kompletnie zmienione Muzeum Grodu Santok, na otwarcie Młynarzówki w Bogdańcu, też po generalnym remoncie jeszcze trochę poczekamy, ale za niedługo, bo za kilka miesięcy w Słońsku zostanie otwarte Muzeum Parku Narodowego Ujście Warty. Wow, co to będzie za obiekt… I tak malutki Słońsk wyrasta znów na to, czym był w przeszłości, na wielki i prężny oraz liczący się ośrodek. No może nie gospodarczy, jak to za joannitów bywało, ale na pewno na liczące się bardzo na kulturowej mapie regionu. Bo i Muzeum Obozu, bo zabytkowy cmentarz, bo rewitalizowane ruiny pałacu baliwa Moritaz Johanna von Nassau-Siegen, bo kościół tak pełen zabytków, że dech zapiera, bo ciekawe Towarzystwo Miłośników Słońska, czy w końcu drogi wyjścia do zwiedzania Parku Narodowego. Ja tam bardzo lubię Słońsk, mam fajnych znajomych, cieszę się, że będzie gdzie z wycieczkami jeździć. Muzealnicy też się cieszą, że im miejsc przybywa.

Ps. Mija dokładnie 30 lat od „Koncertu zespołów reggae”, zorganizowanego przez WDK przy wsparciu Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii. Koncert otworzyła grupa „Weda” ze Szczecina prezentująca muzykę indi i propagująca kulturę Indii, jedynym zespołem zza granicy było „Svihadlo” z Mlada Boleslav w Czechosłowacji, wystąpiły także „Symphonic Traffic” z Lublina, „Syjon” z Jarocina, „Kapela Łąkowa” i „Bastion” z Poznania, „Little Lions” ze Świdnika i„Stage of Unity” z Wrocławia.; bilet na całonocny koncert kosztował 10 tys. zł; było to V Reggae nad Wartą.

Dziś ślad, kamień na kamieniu nie pozostał po reggae nad Wartą. A szkoda, zwyczajnie szkoda.