2020-08-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie chcę się próżno czepiać, bo to zdecydowanie nie ma sensu. Nie rozumiem jednak po co było tworzyć w centrum deptak, skoro ruch tam ciągle jest.
Nie jestem fanką tego miejsca. Od samego początku nie jestem i dla nikogo to tajemnicą nie było. Nie jestem z kilku powodów. A jak sobie poparzyłam oczy, to już nic i za żadne skarby nie przekona. Jednak za ostatni czas musiałam tamtędy przejść coś ze dwa lub trzy razy. No i zastanawiało mnie za każdym razem jedno – skoro jest to deptak, to co tam robi taki sam parking, jaki był przy magistracie? Mam na myśli ten od frontu budynku. Skoro jest to deptak, co robią samochody dostawcze, które sobie tamtędy jeżdżą jak chcą i o której chcą?
Od samego początku wszyscy ostrzegali, że tak będzie. Że tam się nie da inaczej poprowadzić ruchu. Mnie to nie zaskoczyło, więc bez zdziwienia patrzyłam na te samochody, które po deptaku sobie hasają.
Druga rzecz – nierówność podłoża. Co i rusz człowiek natyka się na jakieś krawężniki, na jakieś nierówności. To też jest dość zaskakujące, jeśli chodzi o deptaki. Bo powinno być równo jak na stole.
O ławkach, na których nikt nie siada i braku zieleni pisać nie będę, bo to nie ma sensu. Szłam sobie ostatnio i tak patrzyłam na to coś, co dla mnie jest zaprzeczeniem właśnie idei deptaku. Bo to ani w gruncie rzeczy deptak, ani ulica. No cóż… Tak to już w tym mieście jest.
A teraz z drugiego kątka. Zaraza ma też dobre strony. Uziemiła generalnie ludzi w domach, a jak kto gdzieś pojedzie, to widzi niemal puste muzea, bez kolejek po bilety. No i właśnie dzięki przemiłej znajomej i jej relacji z miejsca przepięknego przypomniałam sobie, że w Sanssouci w Poczdamie, miejscu, w którym jestem kilka razy do roku wisi sobie spokojnie obraz, którego od jakiegoś czasu szukam. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie go widziałam, a jakoś nie sięgnęłam do Internetu, aby zlokalizować. No i teraz już sobie przypomniałam, że Niewierny Tomasz Caravaggia wisi w Galerii Dworskiej pałacu Sanssouci. Dawno wewnątrz nie byłam, więc jest pora i okazja, aby tam się wybrać. Tym bardziej, że zawsze wielkie ogony po bilety stoją. Tak więc zaraz ma swoje dobre strony.
Ps. Dziś mija 630 lat od chwili, kiedy polski król Władysław Jagiełło wydał kupcom pomorskim przywilej wolnego handlu z Polską, w którym, biorąc ich pod ochronę, wymienił Gorzów błędnie w gronie miasta. które należały wówczas do związku hanzeatyckiego. No i jaka szkoda, że miasto nasze nie było nigdy w Hanzie. Bo jakby było, to by złoty śledź z ratusza zwisał i byłoby super. Lubię Hanzę, co zrobić….
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.