Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Przebudowa Chrobrego jakoś tam hula

2020-08-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Już są betonowe podbudowy, za jakiś niedługi czas pojawią się szyny tramwajowe. Może też jednak trochę zieleni się ostanie.

Nie śledzę jakoś tam bardzo pilnie przebudowy Szlaku Królewskiego, ale też i nie mam wyjścia, aby tego nie robić. Mijam bowiem przynajmniej dwa razy dziennie tę budowę. No i widzę, że cały czas tam coś się dzieje. Są ludzie, praca jakoś jednak idzie, a nie tak, jak było na Sikorskiego, gdzie miesiącami nie było nikogo. No i właśnie pojawiły się betonowe bloki, na których zostaną położone szyny tramwajowe. No i tak mi się zamarzyło, żeby tam wyglądało jak w Porto lub choćby w Wiedniu, gdzie bimbki suną po zielonych torowiskach. Ale chyba raczej nie ma na to szansy. A szkoda, bo pogoda coraz bardziej pokazuje, jak nie lubi tego zabetonowanego i założonego grubymi płytami świata. Bardzo dokładnie dała nam znać wczorajszej nocy, może nie bezpośrednio w Gorzowie, ale całkiem niedaleko nas już tak.

Trąby powietrzne, huragany, ulewne i zlewne deszcze, burze o piekielnej mocy – to wszystko pośrednio sprokurował człowiek swoim działaniem zmierzającym do prostego ugotowania planety.

Byłam znów w moim ulubionym mieście u zachodnich sąsiadów. Tym razem łaziłam sobie daleko od Bramy Brandenburskiej, bo po Prenzlauer Bergu i sąsiedniej Friedrichshein. I co tam widziałam? Ano ocienione wysokimi drzewami ulice, przy niektórych drzewach rosną kwiatki – takie mini klomby tam są. Chodniki wyłożone owszem, płytkami, ale i kostką brukową, ulice też brukowane, nie kocimi łbami, ale jednak brukiem miejskim. I nikt nie płacze, nikt nie betonuje na siłę, nikt nie wycina i nie sadzi w miejsce drzew kikutów. Ile razy jestem w moim ulubionym mieście, za każdym razem, szczególnie w lecie, uderza mnie właśnie to, że jest tak bardzo zielone, tak bardzo zadrzewione, tak bardzo dla ludzi. A przecież zaraz po II wojnie światowej w Berlinie praktycznie drzew nie było, bo berlińczycy wycieli je do opalania swoich domów, ech…

A teraz z drugiego kątka. Otóż dziś mija 40 rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych. Pamiętam to wydarzenie, oglądałam je w telepatrzydle. Pamiętam olbrzymi długopis Lecha Wałęsy, rzadkie miny partyjnych kacyków, którzy te porozumienia sygnowali. Pamiętam radość, że ten niepewny czas jakoś się kończy. Bo nawet nam, smarkatym niedorostkom wówczas, udzielał się niepokój rodziców. I co?  Nic. Wielka historia akurat naszej nacji nie potrafi niczego sensownego nauczyć. Mamy to, co mamy..

Ps. Jaka koincydencja. Dziś mija 455 lat od chwili, gdy wielki huragan w Gorzowie zniszczył cegielnię i owczarnię, zerwał dach z Kościoła Mariackiego oraz zniszczył domy na przedmieściu. No proszę, już wówczas pogoda nie lubiła cywilizacji….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x