Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Znamienici goście byli w regionie, ale nie u nas

2020-09-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Zelektryzowała mnie ta informacja. Senat miasta Berlin pofatygował się w nasz region. Specjalny pociąg z Berlina musiał przejechać przez Miasto, ale zatrzymał się jednak w kluczu i strażnicy.

Wprawdzie nie cały Senat Berlina, ale jego delegacja, ale jednak. Szacowni senatorowie wsiedli do pociągu i z wirtualnym świstem oraz turkotem przyjechali starą, historyczną linią do Santoka. Wiózł ich pociąg wyprodukowany w Pesie, ale w zaciągu Barnimskich Kolei Regionalnych, czyli tych, które dojeżdżają też do nas, do Miasta. Tym razem się chyba nie zatrzymał, a pojechał dalej. Do miejscowości – custodia et clavis, czyli do klucza i strażnicy, jakim do zawsze, czyli od kiedy ludzkość umie pisać, określa się Santok.

Szacowni senatorowie przyjechali, bo Santok od jakiegoś dość pokaźnego czasu realizuje politykę polegającą na podtrzymywaniu dobrosąsiedzkich stosunków, które przekładają się na wspólne dobrosąsiedzkie kontakty. Kontakty, które już zaczynają przynosić profity, a jeszcze mogą więcej przynieść.

Nie wiem, o czym senatorowie rozmawiali z władzami Santoka, trudno zresztą, żeby mocno starsza, siwa pani o tym wiedziała. Ale skoro do spotkania doszło, znaczy, że o czymś dobrym musiała być rozmowa. Bo przecież senat Berlina tak po próżnicy by sobie do Santoka, ślicznego zwyczajnie i zachwycającego, by nie podróżował. Niemcy to jednak pragmatyczny naród. No i okazało się, że władze Santoka to też pragmatyczny naród. Za niedługo wyjdzie, co z tych rozmów wyszło z bonusem dla Santoka właśnie. Bo Berlin raczej bonusów nie potrzebuje.

Szkoda bardzo w kontekście tej wizyty, że władz miejskich naszych tam nie było. Bo jakoś śladu żadnego nie ma. Szkoda, ale widać taka jest polityka miejska, że raczej sami, raczej bez sąsiadów. No cóż, senatorowie przejechali przez Gorzów. Jak który spojrzał za okno, to zobaczył wygolony do imentu brzeg Warci naszej kochanej, zaśmiecony, bo przecież państwo wędkarze tak mają, że najpierw łowią, potem brudzą, a na końcu marudzą, że brudno. Zobaczył też niezwykle ciekawy i piękny pejzaż z budami, czyli wstrętnymi garażami, wśród których mógł dostrzec perełeczkę – Teatr Osterwy. Mógł, ale nie musiał, bo wiedzieć trzeba, kiedy do okna się trzeba przylepić. A potem to już bajka. Santok i wszystko, co piękne. Nowy bulwar nad Warcią naszą kochaną, nowa marina nad Notećką, też naszą kochaną, po drugiej stronie grodzisko i przepiękny rezerwat. Po drodze wybitnie malownicze widoki, a jak na grodzisko, to już megabajka widziana z promu.

Wcale się nie zdziwię, jeśli po jakimś momencie w czasie właśnie do Santoka będą jechać nie tylko senatorowie, ale i zwykli berlińczycy. Bo choć w Berlinie miejsc do odpoczynku jest mega dużo, to jednak dlaczego nie pojechać te 150 km dalej, na wschód i odpocząć właśnie tu. Pokrętne są drogi myślenia ludzi, którzy mają wszystko, mogą wszędzie, byli wszędzie. Więc dlaczego nie tu, gdzie Krasulę zobaczyć można, piękne dęby i jeszcze coś. Wcale zdziwiona nie będę. I tego Santokowi serdecznie życzę.

Szkoda dla nas w mieście jest tylko taka, że nie ma dyskursu dobrosąsiedzkiego. Bo przecież naprawdę rzadko się zdarza, aby szacowny Senat, jego delegacja miasta Berlin, w nasze kątki się wybierał. Szkoda bardzo.

Bo przecież za ostatni czas my też możemy się czymś pochwalić. Mam na myśli tańczącą fontannę. To taka mała wersja Tańczącej Fontanny Križikovej w Pradze. Jest w Teatrze Osterwy. Może zrobić wrażenie. Ile było się dogadać, senatorów w Santoku przyjąć, pokazać wszystkie cuda, a potem do Miasta przywieźć, tym samym pociągiem, i pokazać …. Ale ja tam się na polityce nie znam.

W każdym razie nowa wodna fontanna w Teatrze Osterwy robi wrażenie. Kurtyna wodna z rzucanymi obrazami – na pewno nowa jakość w kulturze. Po kompleksowym remoncie perełki, jaką stał się Teatr Osterwy, to coś super. Kiedy piszę i mówię, że perełka, to oczywiście myślę o tym, co widać. Ale jeszcze bardziej myślę o tym, czego nie widać. O całym zapleczu, o garderobach, o tych zakamarach, których widz nie widzi, a bez nich teatru nie ma. Jest się czym chwalić. Jest.

Ps. Czytam teraz dystopię Jakuba Żulczyka „Czarne słońce”. Nie chcę chyba, ale nie umiem się oderwać. Podziwiam słuch językowy, podziwiam kreację, podziwiam opanowanie języka. Boję się, że będzie nowym wieszczem…. Ta lektura to obowiązek wszystkich. Mało kto przeczytał dystopię Margaret Atwood „Opowieść podręcznej” oraz kontynuację „Testamenty”. Po tekstach Margaret Atwood śniło mnie się czarno. Nie napiszę, co mnie się śni, kiedy czytam Żulczyka. Oby nigdy nie…., oby nigdy ta dystonia się nie spełnila…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x