2020-09-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Przynajmniej raz do roku jest taki dzień, że wszyscy mogą pojeździć miejską komunikacją za darmo. I bardzo dobrze, że choć raz taki dzień jest.
No takie międzynarodowe dni to tygryski lubią najbardziej. Po prawdzie to ja lubię, ale zakładam, że tygryski też. Międzynarodowy Dzień bez Samochodu w zalewie różnych głupkowatych dni jawi się jako coś super. Planeta może znów odrobinkę odetchnąć, oczywiście pod warunkiem, że choć na ten jeden dzień wszyscy przesiądą się do komunikacji miejskiej. A przecież w mieście nad trzema rzekami komunikacja miejska to już coś naprawdę fajnego, coś, czym można się chwalić. I choć bimbki na razie jeżdżą tylko po jednej linii, ale za to jakie bimbki. Nawet stare Helmuty po lifitngu wyglądają i sprawują się znacznie lepiej niż przed.
MZK poszedł po rozum do głowy i już nie okleja tramwajów i autobusów tymi paskudnymi w efekcie reklamami. Zresztą obiecał to prezes MZK dr Roman Maksymiak i jak widać – słowa dotrzymuje. Byłoby zwyczajnie szkoda, żeby zamiast tych ślicznych jasnozielonych tramwajów i autobusów po mieście jeździł tabor oblepiony wszystkim i wyglądający jak nie przymierzając – tabor ubogich rumuńskich Cyganów (przepraszam ze stereotyp, ale tam naprawdę do dziś coś takiego można zobaczyć).
Tabor komunikacji miejskiej stał się znakiem firmowym – znakiem miasta. No i niech tak zostanie. Ale niech od czasu do czasu na miejskie linie wyjedzie bimbki nr 5, czerwony dzwoniący i zgrzytający wagonik, do którego tęsknią już wszyscy. Wiem to z najlepszego źródła, bo od moich smarkatych sąsiadów, którzy ostatnio prowadzili poważną dyskusję o wyższości podróżowania czymś nad czymś. I wyszło, że najlepiej to się „podróżuje wypasionymi brykami i tym starym tramwajem” – cytat za źródłem.
Ps. Dokładnie 215 lat temu w Landsbergu/Gorzowie powstała resursa obywatelska („Civil Ressource”). Na współczesny język przekładając, było to stowarzyszenie światłych obywateli miasta Landsberg, którzy robili coś dla miasta, ponieważ stać ich na to było i mieli taki kaprys. W całej XIX-wieczonej Europie takie resursy działały. A miłośnicy pozytywistycznej i późniejszej literatury co i rusz natykają się na passus w stylu – bal resursy obywatelskiej i wielkie pragnienie, aby w tym wydarzeniu uczestniczyć. No działa się wówczas w Europie, ale i zapyziałym Landsbergu również.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.