2020-10-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Będzie o grzybach i innych michałach, bo zwyczajnie ręce mi opadają, kiedy patrzę na to, co się wyczynia w ważnym obszarze rzeczywistości.
Otóż jeszcze na grzybach nie byłam, ale przeczytałam ostatni zajmujący reportaż o fiśniętych (w moim języku pojęcie więcej niż chwalebne) grzybiarzach, którzy zjeżdżają się z całej Polski właśnie w nasze okolice. I choć nazwa Gorzów nie padła w tymże tekście, ale za to padły dwie mocno osobiście ze mną związane – Sieraków i Skwierzyna. W te okolice grzybiarze przyjeżdżają. Wszyscy co prawda z nostalgią wspominają ubiegły rok, kiedy to grzyby wręcz atakowały zbieraczy, ale jak ktoś przytomnie zauważył – grzybiarz zawsze znajdzie coś do koszyka.
To prawda. Pamiętam jak milion lat temu byłam w USA, w Cleveland Ohio dokładnie i podczas rodzinnego spaceru znalazłam śliczne podgrzybki w jednym z parków miejskich. Rodzina się przestraszyła, że się otruję, a potem słyszałam – tylko nie zbieraj więcej grzybów.
A wracając do tego sezonu – chyba wszyscy mocno już tęsknimy za łażeniem po lesie i nazbieraniem choć trochę, w każdym razie ja tak mam.
Skoro o michałach, to powiem, że szalenie mnie się podoba pomysł ustawienia serduszek do zbiórki zakrętek od plastikowych butelek. Mam w domu coś z półtora reklamówki i nie bardzo wiem, co z tym zrobić. Nie wyrzucam, bo wszyscy zbierają, tylko że ja nie mam gdzie oddać, bo nigdzie nie ma czytelnych punktów. Teraz będę miała. I to jest bardzo dobra decyzja, naprawdę godna pochwały.
Podobnie jest ze znakami zmierzającymi do coraz większego kochania Gorzowa typu napis I love Gorzów, choć ja wolałabym w polskim narzeczu, ale spierać się nie będę, może ktoś bardziej zacznie się uczyć angielskiego. No i jeszcze ten mural w typie – Gorzowski Banksy. Przypominam tylko, że nazwa Banksy jest nazwiskiem-pseudonimem artysty i jest prawnie chroniona, ale to tylko tak.
Podoba mnie się wszystko, co zmierza do obudzenia miasta. Niech to będą takie michałki, ale z sensem. Dlatego dziś nie napiszę, co myślę o kolejnych patriotycznych pomysłach pewnych radnych, bo mierżą mnie one zwyczajnie. Nie lubię serwilizmu i zamkniętych oczu. Oraz jeszcze bardziej nie lubię kiczu.
Ps. Dziś mija 260 lat od chwili, gdy książę generał Nikołaj Iwanowicz Sałtykow (1736-1816), dowódca wojsk rosyjskich w Polsce, założył kwaterę w Gorzowie; pierwsza rosyjska okupacja miasta podczas wojny siedmioletniej. A potem wojska rosyjskie obległy Kostrzyn i zbombardowały Twierdzę. Kiedy losy wojny się odwróciły i Rosjanie popadli w niewolę pruską, ów książę trafił do Twierdzy – już jako więzień. A kiedy narzekał na fatalne warunki, w jakich mu przyszło siedzieć, usłyszał krótką, w typie hohenzollernowskim odpowiedź – Jakie sobie warunki przygotowaliście, takie macie…. No cóż.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.