2020-10-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Szłam wczoraj z lekka przybita do domu i cały czas dochodziły mnie strzępki rozmów toczonych na ulicach. No nie jest za ciekawie.
Zaraza przyspieszyła i to jak bolid formuły pierwszej. Znów dom, znów komputer tylko i inne straszne rzeczy.
Szłam przez miasto i słyszałam, jak młoda mama tłumaczyła swojej przestraszonej córce, że ma się nie bać, że to nic strasznego, że to tylko wirus i wszyscy muszą przez to przejść. Sama jakoś nie wydawał się za bardzo przekonana do swoich słów, ale gardę trzymać musiała. Potem mniej lub więcej taki sam dialog usłyszałam jeszcze kilka razy. Aż w końcu doszłam do domu, a tam pod knajpą, nad która mieszkam, jak zwykle stali ci sami ludzie, palili fajeczki i dyskutowali o wirusie.
Clou było mniej więcej takie – co ma być, to będzie. I tak trzeba umrzeć, jak nie na wirusa to na inną cholerę, trzeba trochę bardziej uważać, ale żeby tam zaraz znów knajpy zamykać? No nie damy się znów zagnać do domu…. I takie tam w podobie dyskusje.
A na koniec dnia zadzwoniłam do mojej mamy i też musiałam odbyć trudną rozmowę, trudną, bo generalnie na mocno nieciekawy stan wszystkiego długim cieniem kładzie się jeszcze też właśnie to.
Nie usłyszałam od nikogo nic dobrego, w sensie – zobaczysz, będzie dobrze. Albo to były właśnie słowa przestrasznej mamy do jeszcze bardziej przestraszonej córeczki, albo to było kozaczenie lokalnych pijaczków lokalnej knajpy, albo na koniec smutne słowa mojej mamy.
Znów przed nami trudny czas, tym bardziej trudny, że poprzednie zamknięcie w domach było mocno idiotyczne – zakazy wychodzenia do lasu, zakazy wychodzenia do parków…. Tylko zakazy. Teraz na szczęście można pójść do parku czy nawet na koncert, jak się bilet uda zdobyć, bo tylko 25 procent miejsc w danej sali można obłożyć, ale nadal w powietrzu wisi groza i to większa, niż poprzednio. Przychodzi nam się mierzyć z czymś strasznym.
Ps. A na dokładkę właśnie Perfect ogłosił, że ostatecznie trzeba ze sceny zejść, żeby zostać niepokonanym. Moje całe rockowe życie idzie na emeryturę….. Ech.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.