Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

To był bardzo dziwny weekend, bardzo

2020-11-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jechałam do Miasteczka, kiedy nagle piknął sms – cmentarze zamykamy. Autobus regularnych linii z zapoconymi szybami i moje myślenie – ale jak to? Teraz?

To był piątek, trudny dzień. Trochę stresów w pracy, stresów przeze mnie dla mnie sprokurowanych. Trochę dałam radę, trochę nie. Bolała mnie głowa ze stresu. Ale w tyle głowy miałam też właśnie to, że za chwilę jadę do Miasteczka. Pójdę na cmentarz katolicki, na którym leżą moi ukochani dziadkowie, pomyślę o drugiej babci, która leży daleko stąd. Odzyskam równowagę, stres pójdzie precz. A tu masz. Cmentarze zamknięte. Nie uwierzyłam. A jednak. Skwierzyński cmentarz był już zamknięty, gruby łańcuch i policja co i rusz jeżdżąca. Chyba po to, żeby sprawdzić, czy nikt siłowo nie postara się tam wejść.

Wszyscy w Miasteczku znakomicie wiedzą, że na skwierzyńską nekropolię da się wejść zupełnie bez problemu od strony kirkutu. Płotu nie ma, co więcej, jest całkiem wygodna dziura w płocie katolickiego cmentarza, że każdy może wejść. I  nikt nie wszedł. Nikt. Przez cały weekend ludzieńki stawały przed główną bramą. Palili znicze, stawiali kwiaty. Cmentarz był pusty. Na kirkut nie wchodzi się z zasady. Nie weszłam. Stałam i myślałam o gminie, całkiem ciekawej, ważnej w dziejach. Myślałam o narodzie, którego nie ma.

Myślałam o moich dziadkach, babci Mariannie, która umiała tylko czytać katolickie książeczki. O dziadku Adamie, który w czas wojny woził furaż dla Batalionów Chłopskich na Zamojszczyźnie. Katolicy. Dobrzy ludzie. Myślałam o mojej babci Marii, mamie mojej mamy. Też katoliczka, mądra bardzo, bardzo kobieta. I myślałam też o tym, że decyzją czyjąś nikt z rodziny nie może pójść w te ważne dla polskiej tradycji i polskiego obyczaju, aby tam zapalić specjalnego zniczka. My mamy w rodzinie tak, że na cmentarz chodzimy. Dobrze nam się tam myśli – wszystkim. Myśli się jakoś prostują. Patrzyłam na moją mamę, na siostrę. I żal mi ich strasznie było, bo nie. Stałyśmy pod tą bramą zamkniętą na gruby łańcuch, bo przecież ktoś zniszczył klamki do furtek. Mama miała z lekka łzy w oczach. I tego nigdy nie zapomnę i na pewno nie wybaczę.

Potem przeszłyśmy się przez Miasteczko. I tu zonk. Przy kościele p.w. św. Mikołaja, parafialnym skwierzyńskim, w centrum miasta, w tym, gdzie wisi obraz Matki Boskiej Klewańskiej, nagle zobaczyłam, że stoi radiowóz policyjny. Pewno miał chronić neogotycką świątynię przed atakami…. Kogo? Mama była zaskoczona, ja raczej rozbawiona, podobnie moja siostra.

W Miasteczku mieszkają katolicy, prawosławni, wierni kościoła greckokatolickiego, jest też trochę wyznawców Jehowy, może jacyś zielonoświątkowcy też się znajdą i ja – bezwyznaniowa, oraz trochę ludzi, którzy z żadną religią się nie utożsamiają, ale kościół, to kościół. Nikt z nich, z nas, z innych raczej nie przypuściłby ataku jakiegokolwiek na miejsce kultu. Po co więc ten radiowóz? Przecież tu się wszyscy znają. Nawet bezwyznaniowcom nie przyszłoby do głowy, żeby cokolwiek wobec budynku – kościoła robić. No nie. Bo i potrzeby nie było ani nie ma. Nie o to generalnie chodzi.

Podczas spaceru przeszłyśmy my Ochwatki trzy, obok bloku, gdzie jest dziś restauracja Jubilatka. Na ścianie tego bloku od kilku lat wisi tablica na pamięć synagogi skwierzyńskiej, która tam była. Dołożyłam się do tego, aby ona tam zawisła. Ma kształt mezuzy. Bałam się, że ostanie zdewastowana. Zniszczona. Ale nie. Jest. Ile razy przechodzę, a zdarza się mnie rzadko, zawsze dotykam. Rodzina też jest zaskoczona, że ona jest. Patrzą na mnie dziwnie, ale co zrobić. I mówią – jednak Skwierzyna to dziwne miasto.

Takich miast jest bardzo dużo. To też Gorzów. Kiedy odsłanialiśmy kamień na znak synagogi w miejscu, gdzie była, też wszyscy mówili – zniszczą. Od czasu do czasu chodzę tam, po to generalnie, żeby umyć od ptasich odchodów. I powiem tak. Nie zniszczyli. Myć będę. A w święto Kuczek, choć niewierząca i niepraktykująca jestem, to namiocik mały tam ustawię. A co.

A potem, po tym dziwnym weekendzie przyszedł czas powrotu do Miasta. Jechałam pociągiem, bo niby czym. Czekałam, aż bibmbka dojedzie do Brzozowca. I był. Z pociągu widać – rozświetlony, zniczki jarzyły się pięknie. Znaczy co? Ktoś może, ktoś nie? Coś przestało mi stykać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x