2020-11-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od jakiegoś czasu codziennie przechodzę przez mostek na Kłodawce, gdzie jest miara poziomu wody i ona rośnie. Zresztą gołym okiem widać, że Kłodawka znów jest groźną, górską rzeką.
Wśród moich rozlicznych fisiów jest jeden silnie związany z wodą, tą z nieba, i tą, która płynie po powierzchni ziemi. Boli mnie, kiedy nie pada deszcz, kiedy jest susza. Źle się czuję, kiedy jest gorąco. I dlatego interesują mnie zależności pogodowe.
Dlatego ze zdziwieniem, ale i zachwytem patrzę na deszczową jesień, która daje to, co powinna – więcej wody, wysokie stany rzek, mokre bagniska i zalany, jak należy, wodą Park Ujście Warty.
Ale po kolei – Kłodawka jest wysoka, woda wartko płynie, znów jest taką rzeką, jaka powinna być, czyli rzeczką o naturze górskiej. Warcia nasza kochana też ma dość wysoki poziom, na tyle wysoki, że wodą wypełnił się Park Narodowy Ujście Warty i znów wygląda jak powinien wyglądać. Po raz pierwszy od trzech lat znów można popływać kajakami, znów woda jest wszędzie i bardzo dobrze. To znaczy, że jest szansa, iż ostatecznie w tym roku z pragnienia i suszy nie umrzemy.
Mało tego, Warcia i Postomia są na tyle wysokie, że wypełniły się i to dość wysoko fosy Twierdzy kostrzyńskiej, a Odra podniosła się też do równie niezbyt pamiętanego stanu, kiedy to z twierdzy nie dało się wejść na pomost dla łódek i kajaków.
Lubię jesień właśnie taką, jaką mamy w tym roku – z lekka deszczową, z mgłami, wilgotną, z wysokimi rzekami, z rześką pogodą. Wody w rzekach – przynajmniej w mieście jest na tyle, że nikomu nic nie grozi. Ale jak jeszcze popada, to kto wie.
I z drugiego kątka. Zaraza sprawia, że zamykają się kolejne dziedziny kultury. I nie dlatego, że decydenci tak zdecydowali, ale proza życia w kraju zarazy o tym decyduje. Dlatego może warto przypomnieć, że dziś mija równo 60 lat od kolejnej inauguracji Teatru Osterwy. Tym razem była to pierwsza premiera Osterwy państwowego, czyli takiego, z jakim mamy do czynienia dziś. A było to tak: Była to premiera Balladyny Juliusza Słowackiego w reżyserii Gustawy Błońskiej. Obecny był sam ówczesny minister kultury Kazimierz Rusinek. Na scenie pokazali się: Balladyna - Joanna Ciemniewska, Alina – Halina Bulikówna, Grabiec – Konrad Morawski, Gralon – Aleksander Gajdecki, Kirkor – Ryszard Ostromęcki, Matka – Eliza Bortnowska-Peter, Filon – Eugeniusz Kujawski, Fon Kostryn – Bogdan Szymkowski, Kanclerz – Zbigniew Szczerbowski, Paź – Krystyna Hebda, Lekarz – Stanisław Buchta, Burmistrz – Kazimierz Wójcikowski, Sługa – Edward Macke, Goniec – Witold Andrzejewski, osoby fantastyczne: Goplana – Manuela Kiernikówna, Chochlik – Barbara Stesłowicz, Skierka – Alina Lipnicka. A prasa napisała - co prawda nie oglądaliśmy rewelacyjnego przedstawienia, ale poprawną, według klasycznych wzorów, robotę... Sztukę tę grano 33 razy dla 15 846 widzów.
Ja za swojego świadomego w kulturze życia pamiętam wizytę w Mieście innego ministra kultury Joanny Wnuk-Nazarowej. Pani mister odwiedziła między innymi Spichlerz i była mocno zdezorientowana w różnych rzeczach dotyczących kultury właśnie. Śmieszna to była wizyta, bo pani minister zdawała się nie bardzo wiedzieć, gdzie jest.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.