Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Strasznie się chodzi po tak pustym mieście

2020-11-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Poszłam sobie wczoraj na niedługi spacer po mieście, bo chciałam zobaczyć pewną wystawę. I znów czułam coś na kształt grozy.

Pamiętam marzec i pustki na ulicach, długie kolejki do sklepów i strwożonych ludzi przemykających jakoś tak mocno bokiem. Już wówczas ciężko to przechodziłam. Nie przypuszczałam, że minie zaledwie kilka miesięcy, a sytuacja w pewien sposób się powtórzy. Co prawda po ulicach nie jeżdżą radiowozy policji i nie nadają grobowym głosem komunikatów – to jest epidemia. Proszę zostać w domu, ale chyba niewiele nam brakuje, aby tak się stało.

Dlatego też w niedzielę poszłam na Stary Rynek, żeby obejrzeć wystawę Archiwum, o której zresztą napiszę więcej, ale w innym tekście. Szłam przez puste miasto. Może najpierw różnice – przy ul. Chrobrego, znaczy na Szlaku Królewskim trwa jednak praca przy remoncie. O prawda nie mogę patrzeć, ja obcesowo poczynają sobie budowlańcy z rzeźbką Jana Korcza. Jak bezpardonowo potraktowali śliczne metalowe ogrodzenie z tego skwerku, jak to wszystko byle jak wygląda. Zupełnie mnie się to nie podoba, zupełnie. I wcale nie ma usprawiedliwienia, że budowa, że siła wyższa, że inaczej się nie da. Drażni mnie takie a nie inne traktowanie kultury. Skoro zaczęło wychodzić, że roboty mają podejść bardzo blisko pod posadowienie rzeźby, trzeba było ją przenieść, płotki zabezpieczyć. Ale nie, bo i po co, ech.

Potem poszłam sobie w kierunku do Starego Rynku dalej. I tu też nie było miło. Wymarłe miasto, bo i po co do niego iść. Działa tylko Ukrainoczka, poza tym wszystko zamknięte na trzy spusty. Nawet przy knajpkach nie ma nikogo, kto by czekał na zamówione jedzenie. Pusto, smutno, strasznie po prostu. Ciarki szły mnie krzyżu i to dość mocno.

Jak się siedzi w domu, pije herbatę i patrzy na telepatrzydło, nawet na te karetki, które czekają na podjazdach do jakiegoś szpitala, to aż tak strasznie się ta rzeczywistość nie jawi. Dopiero kiedy się wyjdzie do pustego, cichego miasta, wówczas widać, jak strasznie to wygląda. Mnie w każdym razie mocno takie puste miasto przeraża. I mam nadzieję, że jednak znów nie będę słuchała komunikatów – to jest epidemia. Proszę pozostać w domu.

A teraz z drugiego kątka. Dziś mijają 82 lata od chwili, gdy hitlerowcy spalili synagogę gorzowską; zbudowana w 1854 r. na miejscu starszej, rozebranej dwa lata wcześniej, znajdowała się w dzielnicy żydowskiej starego miasta, w pobliżu ul. Łużyckiej i Łazienki; spalenie synagogi było rezultatem masowego pogromu ludności żydowskiej w Niemczech, zw. Kristallnacht, „Kryształowa Noc”. Miasto ma niezwykłe świadectwo tego ponurego czasu, a mianowicie opowieść Nelly z „Wzorców dzieciństwa” Christy Wolf, jak obserwuje Żydów wynoszących zwoje Tory z jeszcze tlącego się budynku. Mało które miasto ma tak przejmujące świadectwa ludzkiego barbarzyństwa. Nelly z brązu siedzi zresztą na ławeczce na skwerku przy dawnym Empiku i gdyby zechciała, to widziałaby miejsce, gdzie synagoga stała.

Smutne to czasy, wybitnie barbarzyńskie, zwyczajnie nieludzki to były. Często bywam w Niemczech, znaczy bywam tam, zanim zaraza nie przyszła. I zawsze z bolesnym zaskoczeniem patrzę na policję ochraniającą synagogi i kirkuty. Znowu. W Gorzowie nie ma czego pilnować, bo kirkut został już doszczętnie zniszczony, a pozostałych miejsc zwyczajnie nie ma.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x