2020-12-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i po latach się dokonało. Archiwum Papuszy, cygańskiej poetki już w bibliotece. Może jaki doktorat powstanie.
Dla jednych skarbem jest złoty pierścionek, hiszpańskie dublony, naszyjnik z pereł czy coś w podobie. Dla innych z kolei skarbem jest ziemia, dom i coś jeszcze. A dla fiśniętych książkolubów właśnie to jest skarbem, rękopisy i listy Poetki, jej archiwum.
Moja przemiła znajoma, dr Krystyna Kamińska była jedną z pierwszych, po Jerzym Ficowskim, która pisała o Papuszy. Z jej rąk lata temu wyszła książka „Papusza czyli Wielka Tajemnica”. Wielka tajemnica, to określenie przez długie lata było kluczem zarówno do samej Papuszy, jak i do dzieła, jakie po sobie zostawiła. Bo pozostawiła wiersze, bez których trochę ludzi w kraju żyć nie może. Znam takich, którzy z tomikiem Jej wierszy się nie rozstają. Całkiem sporo ich jest. Ja też od czasu do czasu muszę do tej poezji wrócić.
Papusza była legendą i tajemnicą. Bo choć Jerzy Ficowski pisał otwartym tekstem, że poetka pisała po polsku, to wielu negowało ten fakt. Mało tego, przypisywali Ficowskiemu autorstwo pieśni Papuszy z jej głowy ułożonych. Bo jak mówili, nawet jak Papusza, Bronisława Wajs, coś tam napisała, to było nieczytelne, nie po polsku i ostatecznie to Ficowski, Braciszek, jak go tytułowała Poetka, nadal literacki kształt, sprawił, że pieśni, to coś ostatecznie pięknego, chwytającego za serce. Nie przekonywało niedowiarków, że zachowały się teksty, teksty spisane jej ręką. A że z błędami i nieporadne stylistycznie, to się nie liczyło. Bo jak prawie niepiśmienna (zdaniem malkontentów) Cyganka, która miała tak ciężkie życie – vide znakomita książka Angeliki Kuźniak i szkodliwy (moim zdaniem) film małżeństwa Krauze, mogła napisać tak piękną, tak zachwycającą poezję. Przecież to zupełnie niemożliwe.
Wielką tajemnicę trzy lata temu trochę odczytał i odczarował prof. dr hab. Dariusz Aleksander Rymar, który nakładem Archiwum Państwowego wydał książkę Jej poświęconą. Dołożył maks starań oraz benedyktyńską cierpliwość i rozwiał ileś mitów. Ale niedowiarki nadal marudziły, że to austriackie gadanie, bo każdy może różne rzeczy wypisywać, jakby nie chciały przyjąć do wiadomości, że jednak jest ślad materialny. Są zachowane teksty.
Istniało bowiem archiwum poetki. Ciekawe i zawikłane losy tych rękopisów warte są osobnej opowieści z akcentem na tych, którzy dołożyli największych starań, aby jednak zobaczyły one światło dzienne. I tak się w końcu stało. Archiwum stało się skarbem państwa polskiego. Od wczoraj jest w zasobie Książnicy wojewódzkiej. Już wiadomo, że bibliotekarze troskliwe się nim zajmą. Zrobią wszystko, aby zabezpieczyć przed działaniem czasu. Bo czas po temu najwyższy. Kwasowy, marny papier ma bowiem określony margines życia. Teraz uważne ręce zeskanują wszystko, będzie można patrzeć na cyfrowe kopie, bez konieczności narażania oryginałów, bo te kruche są.
Będzie można pójść do książnicy, wypisać stosowny rewers i oddać się przyjemności – oglądania, czytania, odcyfrowywania tych tekstów – pamiętnika Papuszy, jej wierszy, listów do Braciszka czy Juliana Tuwima oraz innych całostek wchodzących w skład tego skarbu, bo takim w istocie jest.
Nie wiem, jak to się udało, ale się udało. Archiwum najważniejszej dla polskiej kultury cygańskiej poetki staje się dostępne każdemu, komu ona jest bliska. Oczywiście, trzeba będzie trochę poczekać, aż cały proces digitalizacji zostanie zakończony, ale to już raczej miesiące niż lata. Podzięka i słowa uznania należą się każdemu, kto doprowadził do takiego ostatecznego umiejscowienia tych bezcennych dla kultury polskiej, że powtórzę, rękopisów. Mogą się bowiem zmieniać rządy. Mogą się zmieniać różne opcje polityczne, ale skoro archiwum Papuszy jest w zbiorach państwowych, chronionych klauzulą odpowiedzialności bibliotekarzy za powierzone rzeczy, to już nic mu nie grozi. Co najwyżej znów jakieś bredzenie płaskoziemców, że jednak pisać po polsku nie umiała, a geniusz poetycki to zasługa Braciszka i Tuwima. Co będzie, czas pokaże.
Ale ja mam nadzieję, że jak już proces digitalizacji zostanie zakończony, to znajdzie się ktoś chętny, kto spojrzy uważnym okiem na tę spuściznę i powstanie krytyczna, literacka praca poświęcona temu archiwum. Jakby kto nie rozumiał – krytyczna, czyli naukowa, z całym aparatem badawczym rzecz. Mamy przecież w kraju ludzi, którzy znają dobrze romani, język Polskiej Romy, z której wywodziła się Poetka. Mało tego, zajmują się na interpretacji tekstów, ich odczytywaniu, stosują metody komparatystyczne. Jestem więcej niż pewna, że tak się stanie. I oby i jak najbardziej szybko.
I malusi dygresik. Pamiętam Papuszę. Pamiętam tę szczupłą, niewysoką i drobną panią, zawsze smutną. Wówczas, kiedy ją widywałam w Parku Róż, bladego pojęcia nie miałam, kto to jest. Była dla mnie tajemnicą, tym większą, że inne Romki nagabywały w stały sposób – tak to szło – Powróżyć, powróżyć, Cyganka prawdę powie. Ona nigdy tego nie robiła. Musiało w Warcie, Kłodawce i Srebrnej wiele wody upłynąć, nim odkryłam, kim ta pani była. Kiedy przeczytałam książkę Krystyny Kamińskiej, potem Ficowskiego, potem Adama Bartosza, potem wiele rozmów było, abym odkryła, na kogo tak naprawdę patrzyłam i na widok kogo czułam dziwny niepokój.
Papusza, Wielka Tajemnica. Mamy już wiele, ale cały czas mam nadzieję, że jednak Krystyna Kamińska miała rację. Że Papusza na zawsze, choć odkryta i poznana pozostanie Wielką Tajemnicą. Bo nawet wszystkie archiwa świata, wszystkie teksty o Niej, różne sztuczki literaturoznawców, cyganologów, psychologów, socjologów, uczonych całego aparatu nauk humanistycznych nie dadzą odpowiedzi, jak to jest, że mała cygańska dziewczynka, która przeżyła koszmarów wiele w życiu, stała się taką poetką, bez której niektórym ciężko jest żyć. Mnie jest ciężko.
Miało być jeszcze o czymś innym, ale nie będzie. Bo Papusza to ktoś, kto jednak mocno zajmuje. Mnie zajmuje.
Biblioteko, dobrze się stało, bardzo dobrze, wręcz najlepiej, że to archiwum jest w twoich zbiorach. Najlepiej, jak tylko można sobie było wyobrazić.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.