Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

No i nagle przyszła zima!!!

2021-01-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kiedy synoptycy wieszczyli, że po nowym roku może spaść śnieg, tylko się uśmiechałam. Bo przecież o zimie ze śniegiem zapomnieli wszyscy.

Ubiegłoroczna zima była pierwszą w moim życiu, kiedy nie było zupełnie śniegu. Czekałam na biel na ulicach i na drzewach, bo pod śniegiem nawet niepiękne miasto nasze wygląda zjawiskowo. Czekałam, czekałam i się zwyczajnie nie doczekałam. Zresztą nie tylko ja. Patrzyłam na różnego rodzaju zawody sportowe zimowe, kiedy zawodnicy skakali lub szusowali po sztucznie naśnieżonych trasach i skoczniach, a dookoła może nie maj, ale jakiś kwiecień był. Wyglądało to z lekka groteskowo, ale co było robić. Śniegu nie było, zimy nie było, a przecież zawody na śniegu rozegrać trzeba. Mus i już.

Potem było gorące lato i znów obietnice?, zaklinanie rzeczywistości?, wieszczenie? No przepowiadanie pogody. Oczywiście nie uwierzyłam. Bo przecież ugotowaliśmy planetę. A tu masz…. Spadł śnieg. Ogród w domu rodziców zrobił się bajkowy. Co prawda, na tyle ciepło na dworze jest i będzie, że może długo nie poleży, ale jednak. Cieszyłam się jak małe dziecko. Razem z mamą oglądałyśmy sikorki, które do słoninki przyleciały. Patrzyłyśmy na jednak zimową aurę i zrobiło nam się zwyczajnie zimowo. Może zatrzymanie ruchu na planecie związane z zarazą sprawiło, że i pogoda na chwilę też wróciła do kalendarza i posypało śniegiem? Skoro do kanałów Wenecji wróciły delfiny i woda w nich zrobiła się lazurowa, to może i dlatego śnieżna zima sobie o nas przypomniała? Nie wiem, ale może tak.

A potem musiałam wrócić do miasta, do własnego domu. Jechałam S3, i trzeba chwalić tych, którzy wymyślili S3 oraz inne takie trasy. Bo przejechać przez miasteczko moje własne było trudno. Lepiej zaczęło się właśnie na esce. Co prawda, dobrze przejezdny był tylko jeden pas, ale zawsze. Jechaliśmy ostrożnie, zresztą jak i wszyscy. Piaskarek nie było widać, ale też i za bardzo potrzeby nie było. Podobnie już w Mieście nad trzema rzekami – piaskarek nie było, ale i tragedii na drodze też nie. Nie miałam okazji sprawdzić, jak tam panie z pociągami, bo one zawsze w takich razach się spóźniają. Mam nadzieję, że jednak tym razem dały radę.

Zima do nas zawitała. Małe i maleńkie rzuciły się do lepienia bałwanków niewielkich, rodzice dzieciaki do lasu zabrały na sanki. Miejmy nadzieję, że to pierwszy prognostyk zimy, która jednak do nas zawitała i na trochę zostanie. Bo śnieg to jednak woda, woda lepiej przyswajalna przez grunt, niż ta z polewaczek. Nie bez kozery w naszym klimacie zima była i powinna być, bo bez niej zginiemy, wyschniemy na wiór. Bez drzew zresztą też. Trzeba wierzyć i mieć nadzieję, że to nie jedyny opad śniegu w tym roku. W tym nowym roku. Bo jak zima przyszła, posypała śniegiem, to znaczy, że wszystko wraca w dobre koleiny, że pokonamy też i zarazę, bo ona przyszła po bezśnieżnej zimie. Oby.

A teraz z drugiego kątka będzie. Mija właśnie dokładnie 41 lat od chwili, kiedy to wojewoda gorzowski Stanisław Nowak i dyrektor „Stilonu” Stanisław Berkowski podpisali umowę o udostępnieniu sal Muzeum Zakładowego na działalność Biura Wystaw Artystycznych; początek działalności salonu BWA ,,Art.-Stilon'', dziś galeria Miejskiego Ośrodka Sztuki w Gorzowie; założycielem i pierwszym dyrektorem BWA był Jerzy Gąsiorek. Powstało bardzo ważne miejsce na mapie kulturalnej Miasta nad trzema rzekami. Mnie z Jerzym Gąsiorkiem nigdy po drodze nie było. Szorstka znajomość to wybitny eufemizm na to, jak się układała ta znajomość. Ale mogę osobiście nie lubić Jerzego Gąsiorka, podłością jednak niezwykłą byłoby nie docenić wielu rzeczy, które dla sztuki, upowszechniania jej i generalnie dla prestiżu zrobił. Kiedy myślę Jerzy Gąsiorek i BWA, to od razu na myśl mi przychodzą dwie rzeczy. Biennale Sztuki Sakralnej oraz plenery tkackie. Oba wydarzenia miały charakter ciągły. Odbywały się cyklicznie i na zawsze wpisały się w historię sztuki najnowszej. Na obu gościli wybitni twórcy. Zwłaszcza Biennale Sztuki Sakralnej były wydarzeniami bez precedensu. Bo pokazywały sztukę sakralną bez nadęcia, bez nimbusów wokół głów świętych. Pokazywały, że artysta ma prawo dyskutować z tradycją, z opatrzonymi znakami.

Poza tym za dyrekcji Jerzego Gąsiorka odbyło się n ciekawych wystaw. Były też i kitowate, ale generalnie było dobrze. Potem BWA przemianowana na Miejski Ośrodek Sztuki, dyrektorką – idąc za feminitywami w nazewnictwie, została Danuta Błaszczak. Też było nieźle. Myślę zresztą, że ta, jak i poprzednia dyrekcja zasługują na odrębne, wnikliwe teksty. Może za jakiś czas się temu przyjrzę. A jeszcze potem przyszła kolejna dyrekcja i tu już raczej trudno coś ciekawego powiedzieć. Można za to znaleźć coś okropnego – fioletowe coś, co zaburzyło jedność architektury i wnętrza. Nikt mnie nie przekonał, że dobre się stało. Mało tego, nie tylko mnie, ale bardzo wielu innych bywalców też nikt nie przekonał. Mam tylko nadzieję, że to jest do odwrócenia. Mam taką nadzieję.

Ps. Dziś mija 11 lat od chwili, kiedy siedząc w mojej ówczesnej redakcji usłyszałam, że mój kolega Artur Brykner nie żyje. Bryki, jak go nazywaliśmy, twardy człowiek, który miał w swoim życiu wiele ciekawych osiągnięć i przygód nie poradził sobie z najwyższym wyzwaniem, jakim była śmierć jego kobiety życia. McGyver Gazety Wyborczej, który ze szpilki, sznurka i szpulki potrafił zrobić prom kosmiczny nie dał rady. Nie uwierzyłam, nie chciałam uwierzyć. Nikt z nas, starej gwardii Gazety nie potrafił się wówczas pogodzić z tą śmiercią i chyba nie pogodził się do dziś. To się wydawało nieprawdopodobne. Nie tak, nie w ten sposób. Potem był pogrzeb. Do dziś tak mam, że jak jestem na Żwirowej, to palę zniczka u Kazimierza, bo też mnie cholera, zostawił, ale zachodzę na miejsce spoczynku ostatecznego Artura i też mu mówię – gościu jak mogłeś. Elbrus był twój, Kilimandżaro też. A K2? A Czomolungma, a Trasa Transfogaraska, a Język Trolli, a Ziemia Ognista, a milion i jeden miejsc i milion i jeden książek oraz tekstów, a my…. Było zimno, był mróz. I my z tymi wiankami…. Ech.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x