2021-02-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
To jest ten moment, kiedy Gorzów wygląda najżałośniej. Roztopy i szarości wpisują się w ogólną bylejakość wprost znakomicie.
Lubię zimę, więc moment jej końca zawsze mnie z lekka przygnębia. Tak jest i tym razem, kiedy po kilku naprawdę pięknych dniach, z mrozem, bielą i dzieciakami na sankach przyszły roztopy.
I co? I miasto znów wygląda tak, że chce się z niego uciekać gdzieś daleko. Bo te szarości i te roztopy maksymalne podkreślają niejaką, albo wręcz byle jaką kondycję miasta.
Znów widać zaśmiecone ulice, bo choć państwo sprzątający stają na rzęsach, to jednak światli obywatele tego miasta nie mają zwyczaju używania nielicznych koszy na śmieci. Znów spod śniegu powyłaziły połamane chodniki i dziury w jedniach. Znów po ulicach płynie woda, bo studzienki kanalizacyjne są zwyczajnie zapchane.
Zresztą wymieniać można bez liku, ale po co. I tak wszyscy to widza, tylko udają, że wszystko jest OK.
Jedyną dobrą rzeczą, jaka się ostatnio wydarzyła, to ustawienie karmników dla zmarzniętych ptaków – oczywiście po długim i mozolnym nagabywaniu przez aktorką Anię Łaniewską, o której heroicznej wręcz pomocy właśnie ptakom pisałam onegdaj.
A tak swoją drogą, to zaczęłam się zastanawiać, po co są takie wydziały, jak wydział ochrony środowiska w mieście. Nigdy nie powiedział, że wycinka drzewa czy krzewów, likwidowanie terenów zielonych jest działaniem na szkodę miasta i mieszkańców. Nigdy nie stanął w obronie właśnie dobrostanu zielonego. Nigdy sam z siebie nie pomyślał o dokarmiani ptactwa zimą czy też co tu skutecznie panie dziejku zrobić z dzikimi zwierzętami żyjącymi w mieście. Widać taka uroda urzędu, że muszą być różne wydziały, tylko za bardzo nie wiadomo, po co.
A teraz z drugiego kątka. Ma pecha gorzowska kultura. Ma pecha i już. Ledwie się ogólnie kultura otworzyła po drugim lockdownie, a tu już złe informacje dochodzą z Teatru Osterwy. Ze względu na chorobę, teatr odwołał najbliższą premierę i kolejne spektakle. Szkoda bardzo, bo wiem, jak bardzo koledzy aktorzy czekali na otwarcie sceny, na powrót na sceniczne deski, na kontakt z żywym widzem, a nie tylko na grę przez Internet. Zresztą, każdy, kto brał udział w takich działaniach, przyszło mu siedzieć na puściutkiej sali koncertowej czy widowni teatralnej wie, jak traumatyczne i nigdy niezapomniane przeżycie to jest.
Teatrowi , koleżankom i kolegom aktorom życzę jak najszybciej powrotu do zdrowia i powrotu na scenę, bo teatromani już się maksymalnie stęsknili.
Ps. No i jednak okazuje się, że źle usłyszałam o przebudowie Przemysłówki pod MCK. Była sala kasowa, kaplica i co tam jeszcze będzie tak przebudowana, że zostanie podniesiona na wysokość drugiego piętra. Dźwięk się zatem nie będzie kitłasił, ale czy rzeczywiście akustyka będzie odpowiednia – zobaczymy jak MCK ruszy.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.