2021-04-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Muzyczne ZOO uwodzi i zaskakuje. Jakby kto nie wiedział, muzyczne ZOO to nietypowa promocja Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gorzowie.
Kultura zaczyna mieć najgorzej w czasie pandemii. Bo wahania rządu co do lockdownów albo ją na chwilkę otwierają, albo zamykają, albo dzielą widownię, albo Bóg wie co jeszcze. Obserwuję, jak z tymi zadziałaniami radzą sobie szkoły muzyczne, no i muszę powiedzieć, że radzą sobie nieźle. Lekcje sobie idą, dzieciaki na instrumentach grają, fajnie się to wszystko toczy. Ale trzeba było jakoś kolejnym przyszłym uczniom pokazać, że szkoła funkcjonuje, że jest, więc nauczyciele SM I i II stopnia nagrali prezentację. Jest zabawna, niezwykła, intrygująca i dzieje się w ZOO, muzycznym ZOO. Do każdego zwierzęcia przypisany jest instrument, a w finale jest wspólny utwór. Całość spaja historynka napisana przez dyrektor szkoły Anettę Rajewską.
Trudne czasy wymagają wyzwań i odpowiadania na nie. Uważam, że właśnie taki sposób jest najlepszy. Zabawnie, z humorem, bez zadęcia. Choć każdy, kto się ze szkołą muzyczną spotkał w jakikolwiek sposób, doskonale wie, że praca to ci niełatwa. Bo to druga szkoła, mnóstwo nauki, mnóstwo ćwiczeń, no jednym słowem harówka. A przecież nieliczni zostają solistami….
Lada dzień także druga szkoła muzyczna, czyli Szkoła Muzyczna I stopnia także nagra swoją prezentację, będzie więc co oglądać, bo o porównywaniu wcale nie mówię.
Powtórzę tylko, że to znakomicie, że właśnie tak się podchodzi do trudności współczesnego świata. Można tylko pogratulować inwencji nauczycielom muzyki. I takie właśnie elementy decydują, że się o tym mieście dobrze myśli.
A teraz z drugiego kątka. Otóż lokalne radio zacytowało jakąś sondę, w myśl której aż 85 procent mieszkańców ocenia bardzo dobrze Gorzów jako miasto do mieszkania. No to ja otwartym tekstem i bez krygowania powiem, iż jestem w tych 15 procent niezadowolonych. Dlaczego – długi papirus, na czele którego znajduje się planowe niszczenie zieleni miejskiej, a tylko ona sprawia, że mieszkanie w mieście jest znośne. Do łez rozbawiają mnie opowieści magistratu, jak to będzie pięknie, bo w miejsce ponad tysiąca z grubym okładem drzew wszelakich, nie kikutków, a drzew, wsadzi się nowych coś ze 126. Proporcja zachowana jak nie powiem co. Moje przygnębienie powiększył także widok przy willi Jaehnego przy Kosynierów Gdyńskich. No fajnie, że jest w końcu długo wyczekany remont. Ale naprawdę trzeba było wyciąć całą zieleń wokół? Naprawdę tych kilka już całkiem sporych drzew przeszkadzało? Co to za firma jest, która nie potrafi remontu przeprowadzić przy rosnących drzewach. Ech, dalej się ludzie cieszcie, że przychodzi wam coraz bardziej mieszkać w betonowo-ceglanej pustyni, w której będziecie zdychać z gorąca.
Ps. Mija 55 lat od chwili, gdy sensacją miesiąca stał się telewizor (wtedy czarno-biały), który ustawiono w holu kina „Capitol”, by uatrakcyjniał czas oczekującym na seans. Jakie to ciekawe czasy wówczas były...
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.