2021-04-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
I znów jedno z moich najbardziej ulubionych miejsc w tym mieście mnie zaskoczyło i mocniej jeszcze zauroczyło. Piękne miejsce jest coraz piękniejsze.
No i bum, no i jest. Książnica wojewódzka została oświetlona i to w taki sposób, że zwyczajnie zachwyca. Oczywiście, biblioteka główna oraz stara willa Hansa Lehmanna nie są pierwszymi ani jedynymi obiektami w mieście, które mają ciekawe, podnoszące urodę miejsca oświetlenie. Ale tak się składa, że oba budynki leżą w specyficznym miejscu, przy skwerze Wolności, który to skwer wraz z jego otoczeniem staje się jednym z najładniejszych miejsc w mieście. Może dlatego, że mało tam ingerencji i niemal wszystko pozostaje tak, jak wymyślili ojcowie założyciele, a jak już coś się dzieje, to w jednolity w miarę sposób, wpisujący się w poetykę otoczenia.
Dlatego też warto się wybrać na spacer właśnie w okolice Książnicy i to wieczorem, aby się przekonać, że i w mieście nad trzema rzekami może być zwyczajnie pięknie. Zresztą Książnica coraz bardziej i coraz mocniej pokazuje, że bez niej miasto byłoby ubogie. Swoją drogą, jak popatrzeć na dzieje polskiego Gorzowa, to właśnie biblioteki – publiczna i prywatna stworzona przez panią Halinę Kuźmicką – były jednymi z pierwszych instytucji życia publicznego w tworzącym się polskim mieście. Prawda, że to dziwne. Niby tworzyło się miasto robotnicze, bo była infrastruktura, a tu masz, biblioteka. No i biblioteki są, działają, rozwijają się i mają się coraz lepiej. I jeszcze byłoby prześlicznie, gdyby miasto odrobinę bardziej przychylnym okiem popatrzyło na miejskie filie, którym zwyczajnie należą się remonty. Filie, które działały przez cały czas zarazy, organizują mnóstwo działań kulturalnych i kulturotwórczych, a których infrastruktura pozostawia jednak bardzo wiele do życzenia.
A oświetlona Książnica zachwyca. Dyrekcja biblioteki parafrazuje słowa wielkiego niemieckiego romantyka Johanna Wolfganga Goethego - Więcej energooszczędnego światła – i ma rację. Tam zrobiło się po prostu cudnie.
I z drugiego kątka. Też związanego z bibliotekami pośrednio, bo dotyczącego książek. Otóż moja lokalna półka wzbogaciła się o kolejną już rzec związaną ze Strzelcami Krajeńskimi. Otóż dzięki uprzejmości ludzi właśnie ze Strzelec dostałam „W cieniu strzeleckich murów” w redakcji Błażeja Skazińskiego i Marka Bidola. I powiem tak, to czwarta czy piąta już rzecz dotycząca Strzelec, jego zabytków, ale i ludzi z miastem związanych, jaka za ostatnie lata się ukazała. Książka wypełnia znamiona naukowości – każdy z artykułów opatrzny jest przypisami i bibliografią, do tego są noty o autorach. Może brak tylko streszczeń i słów kluczy po angielsku, ale to i tak drobny zarzut. Mnie zwyczajnie zżera zazdrość, że Strzelce potrafią zadbać i o tę stronę swojej spuścizny. Nie tylko o remonty i naprawy, które zresztą nie ciągną się latami, ale też wydawnictwa, o folderki. To coś pięknego. Może warto zgapić?
Renata Ochwat
PS. Dziś mija 65 lat od chwili, gdy w Herfordzie powstało Budesarbeitsgemeinschaft Landsberg (Warthe) Stadt und Kreis [BAG], stowarzyszenie byłych mieszkańców miasta i powiatu gorzowskiego, zwane potocznie ziomkostwem landsberczan. Stowarzyszenie, które istniało do 2009 r., wzniosło duży wkład w zbliżenie między dwoma narodami, od lat utrzymywało przyjazne kontakty z mieszkańcami Gorzowa, współdziałało z władzami miasta i wspierało finansowo wiele przedsięwzięć. Pierwszym przewodniczącym BAG został Otto Kaplick (1891-1967).
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.