2021-05-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i masz, poseł interweniuje w kwestii fatalnie działających połączeń dalekobieżnych. Cały czas mści się błąd popełniony lata temu i to na najwyższym szczeblu.
O tym, że Gorzów leży na końcu komunikacyjnego świata nikogo chyba specjalnie przekonywać nie trzeba. Właściwie najprościej nam jest dojechać tylko do Berlina. Natomiast wyprawa w głąb kraju jest już dużym wyzwaniem i ostatnimi czasy ruletką pospolitą, bo co i rusz coś się na kolei psuje. Najgorzej jak się zepsuje lokomotywa, która ma za zadanie doprowadzić te dwa lub trzy wagony pociągu dalekobieżnego do Zbąszynka czy Krzyża. Bo to już kaplica i koniec świata. Pociąg nie pojedzie, a pasażer, często cała dość duża kupeczka, zostaje w Gorzowie, jak nie przymierzając, Jan Himilsbach z angielskim.
Sytuacja za ostatni czas stała się dość mocno krytyczna. Dlatego w tej kwestii postanowiła zainterweniować poseł Krystyna Sibińska. Wystosowała pismo do Intercity z zapytaniem, co spółka zamierza zrobić w tej kwestii. Myślę, że pani poseł dostanie jakąś grzeczną lub mniej grzeczną odpowiedź i tyle z tego wyniknie. A lokomotywy jak się psuły, tak się będą psuły.
I tak oto mamy namacalny i odczuwalny przykład na to, jak nieprzemyślane w przeszłości decyzje mszczą się po latach. Mam na myśli podział Polskich Kolei Państwowych na milion i jeden spółek. I tak każdy kawałek kolejowego świata należy do kogoś innego, ma jakiś inny zarząd, jakieś inne majątki i jakieś inne cele.
Od lat o tym piszę, bo mnie to coraz bardziej denerwuje. Niekompatybilne rozkłady jazdy, pociągi wiecznie się spóźniające, brak połączeń…. Wymieniać można jeszcze wiele razy. Najlepiej byłoby znów scalić firmę w jedną całość, uczynić z niej znak jakościowy, dokapitalizować i byłoby charaszo, jak mawiają bracia Rosjanie. Wiem jednak, że to się nie uda, bo nie i koniec dyskusji.
A my na naszym końcu świata komunikacyjnego w nowoczesnej Europie będziemy przed zamierzonymi podróżami rzucać kostką lub łodygami krwawnika, czy nam się uda gdzieś dojechać, czy też nie. Bo to zwykle na dwoje babka wróżyła i raczej trzeba się liczyć z opcją negatywną.
A teraz z drugiego kątka. Otóż można już będzie pójść na basen. Przynajmniej takie są zapowiedzi. Znakiem tego zaraza chyba naprawdę zaczęła odpuszczać. Jeszcze jakby coś się zmieniło w organizacji koncertów rockowych, to naprawdę chyba należałoby myśleć, że świat wraca w stare koleiny. Oby tak było, oby, bo to czas najwyższy…
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija dokładnie 75 lat od momentu, gdy w Gorzowie zaprzysiężono po raz pierwszy urzędników Zarządu Miejskiego. Uroczystość odbyła się w sali posiedzeń MRN, o roli urzędników zaprzysiężonych przemówił do obecnych wiceprezydent miasta Leon Kruszona (1909-1990). Swoje przemówienie zakończył apelem do wytężenia wszystkich sił w celu utrwalenia polskości na Ziemiach Odzyskanych. Przysięgę od urzędników odebrał prezydent miasta Piotr Wysocki (1898-1985). Uroczystość zakończono wspólnym zdjęciem przed gmachem Zarządu Miejskiego. Tylko przypomnę, że Leon Kruszona to mąż Natalii Bukowieckiej-Kruszony, autorki „Rubieży”, czyli pierwszej i długo jedynej powieści o Gorzowie oraz ten, który biciem w dzwon katedralny (osobiście za liny pociągał) witał księdza Edmunda Nowickiego w polskim Gorzowie. Ale to opowieść na inną okazję….
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.