2021-08-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Znów będzie o zieleni. Ale tym razem dobra wiadomość. Dzięki oporowi społecznemu i zadziałaniu radnej Marty lipy przy ulicy Długosza zostają.
Okazało się, że wszystko się da, jeśli tylko się chce i mocno uprze. Mam na myśli informację, że przebudowa czy też remont ulicy Długosza nie odbędzie się kosztem lip, które tam rosną, a które ktoś chciał wyciąć. Ludzieńki się uparły, zaczęły pisać i gadać, na pomoc ruszyła Marta Bejnar-Bejnarowicz i jest. Można remontować, można naprawiać i naprawdę niszczyć nie trzeba.
Jak kto nie wie, co to za uliczka, to powinien się wybrać tam na spacer. To cicha uliczka na osiedlu Staszica, przy której stoją prywatne domy. Ani jakoś szczególnie ruchliwa, ani co, ale za to lubiana przez mieszkańców. No i tam właśnie rosą sobie lipy, które miał szlag trafić, bo remont. Wiadomość przeraziła zarówno mieszkańców, jak i zieleniarzy w mieście.
Myślę, że to kolejny przykład na to, że coś się w Gorzowie zmieniło, jeśli chodzi o podejście do remontów wszelakich oraz zieleni. Bo to już kolejny przykład tego, jak mieszkańcy in gremio wystąpili przeciwko planom usuwania drzew. Myślę, że to dobitny dowód na to, że cienka czerwona linia została przekroczona.
Sama radna pisze w mediach społecznościowych, że podejście do zieleni to „Długi przewód myślowy albo jakieś interesy kryją, np. drwali polskich”. Ja myślę, że czasami bywa to wygodnictwo myślowe, albo zwyczajny brak wiedzy o materii, o której ktoś decyduje. Nigdy bowiem nie zapomnę aroganckiej pani urzędnik w modnych okularach i wysokich szpilkach, która przekonywała do wycięcia krzaków na skwerku przy Łaźni i położenia tam kilometrów chodnika z płyt cementowych, bo przecież ładnie będzie i ludzie właśnie w szpilkach chodzą. No i co? No i efekt tego, co tam wyszło, nie podoba się nawet ważnym dyrektorom wydziałów miejskich. Pani miała się umówić ze mną na spacer i mnie osobiści przekonać, że cudnie tam jest, ale jakoś do tej pory zaproszenia się nie doczekałam, choć nietrudno mnie znaleźć.
Mam nadzieję, że ulica Długosza stanie się takim przełomem, początkiem dobrej zmiany w planowaniu kolejnych remontów, które są potrzebne, i co do tego sporu nie ma.
A ja się dodatkowo cieszę, bo zwyczajnie lubię lipy. Podczas moich różnych wyjazdów tu i ówdzie widziałam szpalery lipowe, aleje lipowe, lipy pojedyncze i wiele innych konfiguracji. Mało tego, z dzieciństwa pamiętam, jak moja babcia Marianna hodowała w donicy lipkę, potem coś podobnego widziałam gdzieś w jakimś urzędzie w Niemczech…
Można? Można. Trzeba tylko wyjść z pułapek myślowych.
Renata Ochwat
Ps. 356 lat temu w okolicy Gorzowa rozpoczęła się wielka powódź, która trwała do jesieni. Oj jak nam by się teraz trochę tej wody przydało.
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.