2021-09-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kilka dużych marketów było otwartych podczas ostatniej niedzieli, choć ona niehandlowa jest. I się ludzieńki w ocenach tej sytuacji wyraźnie podzielili.
Kolejna niedziela, podczas której oprócz Żabek czynne były niektóre Biedronki i Lidl. Bo skoro można, skoro odbieramy paczki i nadajemy je tam, to dlaczego nie. Z lubością śledzę wszelkie dyskusje na ten temat w Internecie. Bo polaryzacja jest wyraźna, albo totalna afirmacja, albo totalna negacja.
I co ciekawe, wśród głosów negujących jakoś nie ma potencjalnych pracowników tych sklepów. Mnóstwo jest głosów w stylu – ludzie chcą mieć wolną niedzielę, ludzie chcą spędzać ją z rodzinami. Ale kiedy zapyta się takiego dyskutanta, czy jest pracownikiem sklepu, który został zmuszony do przyjścia do roboty, okazuje się, że nie, tylko tak z powietrza lub też z głowy sobie ktoś pisze. Bo tak mu się wydaje, bo ktoś mu powiedział bo coś tam jeszcze.
Powiem tak, ja akurat mam do czynienia z ludźmi, którzy pracują, jak trzeba, to przez cały weekend. Mało tego, sama pracuję w takiej instytucji, że jak trzeba, to się pracuje w weekend i już. Mój wybór. Dlatego wiem, że restrykcyjne zakazy handlu w niedzielę wcale nie wzięły pod uwagę interesów życiowych różnych ludzi, którzy z bardzo różnych przyczyn chcą i mogą pracować w niedzielę właśnie. Dlaczego? Bo to się po prostu opłaca. Jest wyższa stawka, jest dzień wolny w środku tygodnia, podczas którego bezboleśnie można załatwić różne sprawy w różnych urzędach.
Mało tego, wiem też od kilku osób pracujących w Żabkach, że bardzo dobrze, iż są czynne, bo ktoś nie chce sam siedzieć w domu, bo woli iść do pracy, bo mu praca w niedzielę nie przeszkadza.
Dlatego myślę, że będzie to całkiem silny trend – otwieranie się handlu na klienta. Oczywiście, zawsze ktoś będzie na nie z różnych przyczyn, ale skoro tak się dzieje, to po co Wartę kijem zawracać.
Specjalnie nie wchodzę w polemikę z argumentami natury religijnej, bo uważam, że nie mnie o nich dyskutować. Natomiast przemawiają do mnie te, które wyłuszczyłam wyżej. Podkreślam – to nie jest wymysł, tylko czysta, żywa praktyka.
I z drugiego kątka. Otóż mamy bardzo niskie bezrobocie w mieście, można powiedzieć na granicy błędu statystycznego. Pięknie i oby tak się dalej działo. Ale już drugie zdanie o poziomie bezrobocia nie jest równie różowe, lub kawai jakby chcieli Japończycy. Okazuje się, że gros tych bezrobotnych, to bezrobotnie trwale pozostający bez pracy. Czyli, nawet jeśli praca jest, to i tak ci ludzie tam zatrudnienia nie znajdą, bo nie i koniec. Widać tak też da się żyć. Ja bym nie umiała.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 21 lat od gwałtownej nawałnicy, która przeszła nad Ziemią Lubuską. W Gorzowie spadło 21,8 l wody na 1 m kw. Oj znów by się trochę wody z powietrza przydało…
Po drugiej turze wyborów samorządowych stało się jasne. Na kolejne lata w fotelu prezydenta miasta będzie siedział dotychczasowy włodarz – Jacek Wójcicki.