Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Tak jeszcze do niedawna było

2021-09-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

O tym, że czas pędzi jak oszalały, wiedzą wszyscy. Przekonujemy się o tym osobiście, kiedy natykamy się na pewne daty.

medium_news_header_31437.jpg

Otóż tak. Sześć lat temu zmarła Ursula Hasse-Dresing. Miała 86 lat. Była nauczycielką, ale ostatnią przewodniczącą ziomkostwa landsberczan BAG. Z chwilą jej  śmierci wiadomym było, że czas ziomkostwa nieodwołalnie się kończy, mija wraz z czasem historii.

Urodzona w 1929 r., w Landsbergu mieszkała do końca wojny. Jej ojciec był m.in. prokurentem w fabryce Schroedera. Po wojnie zawodowo Urszula Hasse była związana ze szkolnictwem, m.in. przez wiele lat była dyrektorką szkoły. Mieszkała we Vlotho koło Herfordu, miasta patronackiego byłych mieszkańców Landsbergu i jednocześnie partnerskiego miasta Gorzowa. Po Hansie Beske przejęła też kierowanie ich organizacją. To za jej kadencji po 1990 r. oficjalne kontakty Gorzowa z landsberczykami bardzo się ożywiły. Z jej inicjatywy doszło do umieszczenia pamiątkowego kamienia na dawnym cmentarzu w parku Kopernika, do nawiązania kontaktów i później podpisania umowy o współpracy między Gorzowem a Herfordem. Została w 1997 r. uhonorowana odznaką Zasłużona dla Miasta Gorzowa. Ukoronowaniem jej starań o dobrą współpracę ziomkostwa z gorzowianami jest zrekonstruowana fontanna Pauckscha na Starym Rynku. To ona też w 2007 r., na 750-lecie miasta, uderzała po raz pierwszy w schillerowski Dzwon Pokoju. Wygłosiła wtedy bardzo ważne przemówienie. Dla mnie Dzwon Pokoju od początku kojarzył się z Jej osobą i z osobą pani Greuling.

Jak powiedziałam, wraz z jej śmiercią skończył się czas ziomkostwa. Bo ani dzieci byłych mieszkańców, ani tym bardziej wnuki nie były i nie są zainteresowane in toto w podtrzymywaniu kontaktów z miastem, które generalnie jest im obce. Obce a w porównaniu do tego, co mają u siebie, raczej nieciekawe. Nie ma już stałych spotkań, nie ma już chyba za bardzo nic.

Pamiętam, jak kiedyś Robert Piotrowski powiedział mi, że trudno się dziwić takiej sytuacji, bo wszystko przemija, także czas byłych landsberczyków.

Jednak gdyby nie on, gdyby nie tacy ludzie, jak pani Hasse-Dresing, pani Christa Greuling, Hans Beske pojednanie trwałoby znacznie dłużej i chyba miałoby znacznie bardziej dramatyczny wyraz, taki spod znaku Hupki i Czai – zapomnianych na szczęście straszaków czy Eriki Steinbach, też już z wolna zapomnianej, a jakże głośnej wówczas, kiedy w Gorzowie-Landsbergu spotkania z byłymi mieszkańcami odbywały się w atmosferze radosnego pikniku.

Znałam panią Hasse-Dresing. Zawsze miałam o Niej dobre zdanie. Dlatego też piszę o Niej. Od dobrych dziesięciu lat zajmuję się stosunkami polsko-niemieckimi i zaczynam coraz dokładniej rozumieć, co się wówczas, w tym 1939 roku wydarzyło, jak do tego doszło i ciarki po krzyżu mi latają, bo widzę niepokojące podobieństwa, ale tym razem nie po niemieckiej stronie.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x