2021-09-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Informacja z gatunku najgorszych – Henryk Jan Kustosz nie żyje. No jak to? Jeszcze niedawno się widzieliśmy….
No właśnie – niedawno. Co znaczy niedawno? Miesiąc, tydzień, pół roku…. Jakoś tak, albo może i dawniej, bo czas tak szybko ucieka.
Otworzyłam w sobotę, która miała być przyjemną, internet. A tu masz, informacja, że odszedł Henryk Jan Kustosz, odszedł po długiej chorobie. Nie wiedziałam, że pan Kustosz jest chory. Zresztą trudno wiedzieć wszystko. Zrobiło mi się zwyczajnie niewyraźnie, a potem zwyczajnie smutno.
Poznałam pana Henryka w zamierzchłych latach, kiedy zaczynałam przygodę z dziennikarstwem, ale i z historią miasta. Chciałam coś koniecznie napisać o murach miejskich i katedrze i ktoś mi poradził, żebym poszła właśnie do pana Henryka. O dziwo, zgodził się na rozmowę. I to było coś niezwykłego. Bo architekt, bo historyk architektury, bo generalnie ciekawy człowiek. Już nie pamiętam, co tam powstało, pewno jakiś tekst, ale chyba nie na tyle istotny, żeby pamiętać.
W każdym razie znajomość się utrzymała, zawsze ciekawym było spotkanie, na którym pan Kustosz zabierał głos w sprawach architektury, ale też konserwacji zabytków, nadzorów architektonicznych. Charakterystyczna sylwetka, charakterystyczny glos, charakterystyczne podejście do materii.
Nie było w mieście ważnych prac architektonicznych związanych z zabytkami, aby właśnie pan Henryk nie był proszony o konsultacje. Znali go wszyscy i liczyli się z jego zdaniem wszyscy.
Miasto straciło kolejnego ważnego człowieka, zasłużonego w jego odtwarzanie i badanie śladów przeszłości.
To była ogromnie niedobra informacja. Ogromnie.
Renata Ochwat
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.