2021-10-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Milion i jeden raz, albo i więcej pisałam, że coś trzeba zrobić z kamienicą przy Łokietka 17. Efekt? Żaden. Teraz zaczyna ona wyglądać, nie, ona już absolutnie nie wygląda.
Milion i jeden raz pisałam, alarmowałam, prosiłam, apelowałam i co tylko w sprawie kamienicy przy ul. Łokietka 17. Dlaczego? Ano dlatego, że onegdaj piękna była, wpisana do rejestru zabytków jako przykład budownictwa mieszczańskiego w stylu niemieckiego art deco. Bo i sam Berlin by się takiego budynku nie powstydził. Znam tam kilka miejsc, gdzie podobne, ozdobne, pyszne budynki dziś cieszą oko.
Kiedy zaczęło się coś z nią dziać, a było to w odległej galaktyce, miasto wyprowadziło mieszkańców i budynek naprędce wystawiło na sprzedaż. I tak powstało kukułcze jajo, czyli coś absolutnie strasznego, co jest dowodem na niechciejstwo, albo jak się to dziś modnie mówi – imposybilizm.
Budynek się wali. Po prostu. Widać to gołym okiem. Mało tego, zaczęło go porastać zielsko i to nie na dachu czy na poziomie pierwszego piętra, a już na poziomie parteru. Przez dziurawe drzwi przełażą koty – tyle dobrze, że bezdomniaki z centrum miasta mają w miarę bezpieczne schronienie, bo ani człowiek tam ani pies żaden przez kraty nie wejdzie, choć kto wie, bo zdolności ludzkie są nieograniczone.
Ja wiem i rozumiem że też po raz milion i jeden raz powtórzę, iż własność prywatna to rzecz święta. I nie można. Ale nikt i nic mnie nie przekona, że naprawdę nie można coś z tym budynkiem zrobić.
Mnie zwyczajnie boli, kiedy patrzę na jego degradację, a patrzę, bo tamtędy chodzę do pracy. Patrzę i nie mogę zrozumieć, jak inni mogą. No chyba tylko jeszcze Robert nie może, ale nie ma wyjścia, bo okna jego domu wychodzą na ten dowód – trudno nazwać czego.
I tak, mnie się apelowanie w sprawie zadbania o stare na pewno nie znudzi. Boję się, a właściwie mam pewność, że owo apelowanie, to gadanie do szyby. Trudno, metodą kropla drąży skałę i tę szybę uda się kiedyś roztrzaskać.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 700 lat od chwili, gdy miasto Gorzów uzyskało zezwolenie na poszerzenie swych umocnień poprzez włączenie do nich książęcego zamku; do końca 1325 r. ceglano-kamienne mury z 32 basztami i 2 bramami zastąpiły palisadę. Dziś aż trudno sobie to wyobrazić. Trudno myśleć o tym, że kiedyś miasto mogło wyglądać jak, nie przymierzając, Carcasonne. No i komu to przeszkadzało?
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.