2021-10-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Zawsze chciałam iść do szkoły, a jak się w niej znalazłam, to przez moment chciałam być nauczycielem. Szczęściem mi to przeszło, ale właśnie dla nauczycieli mam ogromny szacunek.
Przed zarazą było prosto. Tego dnia na ulicach zawsze roiło się od dzieciaków i młodzieży z kwiatami w dłoniach. Każdy niósł jakieś mniejsze lub większe chaberdzie, bo wypada, bo trzeba, bo chce, bo mama kazała. No nie jest ważne, z jaką intencją, ale jednak niósł. Przecież to Dzień Nauczyciela, święto zawodu, z którym każdy z nas miał do czynienia. Bo przecież każdy z nas musiał się nauczyć czytać i pisać. A gdzie się tego uczył? No właśnie w szkole.
Każdy z nas do szkół różnych chodził. Każdy z nas musiał się borykać z przedmiotami, których nie lubił – dla mnie matematyka przede wszystkim i biologia szkolna. Każdy pewno miał swoje ulubione przedmioty. Każdy z nas jakoś pamięta szkołę. Jedni dobrze, inni źle, ale szkoła właśnie to wspomnienia, którzy mają wszyscy.
Ja w swojej karierze szkolnej miałam pecha do polonistek i pewno dlatego nią zostałam. Miałam pecha do matematyków i dlatego dziś umiem dodawać tylko do 10. Ale na swojej drodze spotkałam też nauczyciela wspaniałego mego wychowawcę w skwierzyńskim liceum – pana profesora Romana Śniowskiego. Uczył fizyki, a potem został dyrektorem naszego ogólniaka. I właśnie prof. Śniowski sprawił, że fizyka, nawet dla takiego ciemnego matematycznie stworzenia jak ja, stała się przedmiotem fascynującym. Nagle okazało się, że reguły są jasne, proste i oczywiste. Nawet zadania nie były jakimś koszmarem.
To był czas niezwykły. Myślę, że każdy z nas ma takiego jednego ulubionego nauczyciela, o którym pamięta i którego wspomina. Ja miałam jeszcze jednego – już na studiach, prof. Alojzy Sajkowski – znawca baroku, piewca kultury włoskiej, czasami jak wracał z Padwy z wykładów, gdzie był visiting profesor, gadał do nas po włosku, a my uprzejmie i w ciszy słuchaliśmy włoskiej frazy. Było to dla nas jak po turecku, ale za to jak pięknie. To pan profesor opowiedził mi o stosunkach polsko-watykańskich od XVI wieku do dziś, to dzięki niemu innym okiem patrzę na barok, którego zresztą nie lubię.
Tacy ludzie właśnie są solą zawodu i nadzieją, że szkołę się będzie wspominać dobrze. Dziś z przerażeniem patrzę na to, co się dzieje, jak wyważana jest z posad porządna edukacja i jak polska szkoła staje się coraz bardziej zacofana w stosunku do przodujących w edukacji fińskich i szwedzkich. Trudny czas przyszedł dla nauczycieli i uczniów. Ale właśnie jeśli coś ma z edukacji zostać, to przez takie osobowości, które zawsze sobie poradzą.
Dlatego kochani belfrowie, w dniu waszego święta wszystkiego naj, miłych chwil i wytrwałości, bo chyba tego najbardziej wam potrzeba.
Renata Ochwat
Ps. Dziś także mija 12 rocznica śmierci mego przyjaciela Kazimierza Furmana. To już 12 lat
Jakoś ten czas tak zaiwania, że znów kolejne święta, czyli wolny czas, znów można się gdzieś wybrać, co ja oczywiście uczynię.