2021-10-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
W sobotnie popołudnie odbył się pogrzeb Piotrusia, który stracił życie w wyniku brawury jakiegoś okropnego człowieka. Myślałam, że może przez chwilkę będzie inaczej.
Znicze, zabawki, publiczny szloch, białe balony, słowa o tym, że nigdy więcej. I co? I nic. Nikogo nic ta śmierć nie nauczyła. Bo choć po mojej ulicy samochody jeżdżą jakby nieco ostrożniej i policja się pojawia, ale już gdzie indziej jest tak, jak było. Przykład? Proszę bardzo. Sobota, wczesny ranek. Idę do pracy, bo mam jej ostatnio sporo. Po ulicy Dąbrowskiego zasuwa bez opamiętania jakiś motocyklista. Jeszcze jest ciepło, zatem tych kamikadze nie brakuje. Nie ważne, że właśnie na przejście wchodzi starsza pani. Facet jedzie jak w jakimś szalonym widzie. Starsza pani w ostatniej chwili wraca na chodnik.
Kolejny przykład? Też proszę bardzo. Ta sama sobota, wczesny wieczór, coś około 20.00. Wracam z pracy. Gadamy z zaprzyjaźnionym muzykiem o koncercie, który nazajutrz, a tu nagle nas mija jakieś auto. Jedzie tak szybko, że mamy wrażenie, iż to złudzenie. Mało istotne, że po drodze jest czerwone światło i ktoś na ulicy. Spieszy się szaleńcowi gdzieś, nie wiem gdzie.
Takich zachowań codziennie obserwuję mnóstwo. Nikt, a właściwie większość nic sobie nie robi z przepisów, obowiązującego prawa, zdrowego rozsądku. Nikt nie liczy się z innymi. Dlatego uważam, że śmierć Piotrusia nic kompletnie i nigdzie nie zmieni.
Dopóki nie będzie tak, że skoro po mieście trzeba jeździć 60 na godzinę i jeździ się tak nawet o 4.00 nad ranem, to o wszystkim innym możemy sobie tylko pogadać.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.