2021-10-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Najpiękniejsza nasza fontanna ma zyskać nowy blask, albo raczej odzyskać stary. Będzie pięknie, dopóki znów mieszkańcy nie udowodnią, jak kochają swoje miasto.
Kocham Gorzów – nic bardziej nie doprowadza mnie do śmiechu, niż to właśnie hasełko. Jak ludzie kochają to miasto widać dosłownie wszędzie. Wystarczy, że mecenas Jerzy Synowiec zamontuje fajerkę Szymonowi i łup, zaraz jej nie ma, bo po co ma być. Wystarczy, że jakaś wspólnota wielkim wysiłkiem i wyrzeczeniami wyremontuje fasadę kamienicy, niemal natychmiast znajdzie się jakiś wandal, który raczy zakomunikować swoje wulgarne przesłanie do świata. Inna rzecz, że nie ma co, ani o niczym, ale musi popaćkać. Wystarczy…., zresztą tych wystarczy jest cała długa lista.
Tak też jest z fontanną Pauckscha, czyli Pauckschmarie lub po naszemu Maryśką z wiadrami lub jeszcze inaczej bamberką. Jak się tylko pojawiała, od razu stała się obiektem niszczenia. Połamano tam wszystko, co można było połamać, zresztą podobnie z rzeźbą Jancarza (nota bene – gdzie ona jest teraz?). Pijane nastolatki mają uciechę jak nie wiem, jak wlezą jej na ramiona. Przecież to taki fun. Miasto co i rusz coś tam naprawia, coś remontuje, ale to robota głupiego, bo jak tylko się coś naprawi, zaraz kochający Gorzów szybciutko sprawią, że będzie znów popsute, ułomne.
I teraz też tak będzie. Magistrat zapowiada bowiem remont – ma zostać wyczyszczona i uszczelniona niecka fontanny, mają zostać uzupełnione ubytki. Chwała miastu, że to robi, bo akurat to jest taki kawałeczek miasta, że można się nim chwalić – mam na myśli fontannę, żeby nie było, że całym Starym Rynkiem. Pójdą na ten cel tysiące złotych i ile ta fontanna będzie wyglądała jak nowa? Tydzień? Dwa?
Tak, tak, wszyscy kochają Gorzów. Szkoda, że tego w praktyce nie widać.
Renata Ochwat
Bo tak naprawdę tylko to nam zostaje. Mamy bowiem wykluczenie komunikacyjne i białą plamę informacyjną.