2021-11-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Sterty liści, wilgotna pogoda, mżawka – raczej nikt nie lubi takiej pogody poza mną i jeżami. I właśnie przyszła pora o nich pomyśleć.
Od jakiegoś czasu z wielkim zainteresowaniem śledzę zmieniające się trendy traktowania przestrzeni miejskiej. Wraca zieleń, pojawiają się łąki kwietne, zaczyna się zmieniać świadomość mieszkańców. No i właśnie w tym mieści się także postrzeganie opadających liści. Może jeszcze nie w Mieście nad trzema rzekami, ale na pewno w już w kraju między Odrą a Bugiem.
Otóż tak, co światlejsze miasta i miasteczka odchodzą od grabienia i wywożenia liści z parków i skwerów miejskich – co nie znaczy, że zupełnie przestają sprzątać je z ulic i placów. Dlaczego odchodzi się od totalnego czyszczenia? Ano dlatego, że okazuje się, iż liście leżące są zwyczajnie potrzebne. Zatrzymują tak coraz bardziej cenną wilgoć, dają schronienie na zimę jeżom i innej drobnej zwierzynie, są naturalnym zimowym płaszczem dla gleb miejskich i tak narażonych na okropne ludzkie działania.
Coraz więcej miast i miasteczek po prostu odpuszcza niecelowe działania. Może zatem warto też i o tym pomyśleć. Jak i o tym, żeby te okropne warczące i hałasujące urządzenia do quasi-sprzątania także czymś zastąpić.
Czy się doczekam? Ano raczej nie przypuszczam, choć nie jest niemożliwe.
No i z drugiego kątka. Jesień, ta jesień, jaką lubię, odsłania boleśnie różne sprawy. I tak jest choćby z przepięknym architektonicznie Białym Kościołem (nie trawię nazwy Biały Kościółek), który wiosną i latem jest skutecznie zasłonięty przez wielką lipę i zwyczajnie nie widać, że elewacja obłazi i budynek się łuszczy. Mało tego, elewacja wygląda jak napuchnięta, odparzona. Wygląda to paskudnie po prostu, a kościół tak naprawdę nie jest biały a siny.
Jakiś czas temu przez Radę Miasta przetoczyła się króciutka dyskusja o konieczności wsparcia dbania o zabytki sakralne. Nic tak naprawdę w tego nie wyniknęło. Nic, a szkoda, bo kwestia jest ważna i zaczyna być paląca.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.