2021-11-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Po co ciągle coś zmieniać, kiedy efekty są coraz gorsze? Po co gadać o zrównoważonym rozwoju ekologicznej komunikacji, kiedy to wszystko nie ma sensu. Żadnego.
Czwartek, sprawdzam pociągowy rozkład jazdy, bo coś mi tam dzwoni, że były zmiany. No i szlag, są. Wypadł wygodny ranny pociąg, pojawił się późniejszy. Nie na tyle późny, żebym zaczęła kląć. Piątek, kupuję via Internet bilet. Trochę to nieskładnie idzie, bo ciągle coś się zawiesza, ale jest. Sobota – wsiadam do Intercity. Co prawda, jadę tylko kawałeczek, ale zawsze. No i co? No i na początek nie ma mojego miejsca. Nie ma, bo nie. Ale jako że pusto siadam byle gdzie. Pociąg rusza i dojeżdża aż do Zieleńca. Po czym staje i tak sobie stoi. I milczy jak zaklęty, choć to pociąg z gadaniem typu – Dziękujemy za wspólnie spędzony czas. No i tak sobie stoimy, stoimy i stoimy. I nic…
Nagle po jakichś 10 minutach po sąsiednim torze przejeżdża pociąg typu ciupek (jednostka trudna do kwalifikacji, bo w oficjalnych wykazach taboru czegoś takiego nie ma). No i my też ruszamy.
Pytam zatem – po jaką jasną cholerę było zmieniać rozkład i robić to tak, aby ustawiać na kolizji dwa pociągi? Żadną tajemnicą nie jest, że do Zbąszynka idzie tylko jeden tor. Jeden jedyny i albo tak ustawimy rozkład, aby był wolnym, albo tak, aby mijanki wypadały sensownie. Nie, trzeba pogmerać, bo trzeba udowodnić, że się jest potrzebnym.
Poniedziałek – stacyjka w miasteczku. Najpierw komunikat, że pociąg z Gorzowa nie przyjedzie, bo nie i już. Potem że pociąg z Zielonej Góry nadjeżdża. I znów połączenie typu ciupek – ludzi mnóstwo, bo do szkół i do pracy.
I słowa takie zasłyszane – po co oni gadają o tych połączeniach? Jak jaka zmiana jest, to jest ich coraz mniej….
Ponawiam zatem pytanie. Po co do jasnej cholery ciągle i nieustannie gmerać w rozkładach? Po co stale i nieustannie uprzykrzać życie pasażerom? Po co było rozbabrać kolej na milion i jeden spółek i spółeczek? Dlatego tak niepomiernie drażnią mnie teksty o polepszaniu oferty, o zrównoważonym rozwoju i o konieczności remontu dworca PKP. O PKS nie wspomnę, bo już tego zwyczajnie nie ma.
roch
Ps. Dziś mija 36 lat od śmierci Hansa Beske (71 l.), landsberczyka, współzałożyciela i długoletniego przewodniczącegoziomkostwa landsberczan, rzecznika zbliżenia z Polską, współredaktora monografii ,,Landsberg an der Warthe’’ wydanej (1976-1980). Pierwszego, któremu faktycznie chciało się i zależało na zbliżeniu polskich i niemieckich mieszkańców.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.