2021-12-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Czas na bałwanki śniegowe jest jak najbardziej oczekiwany i pożądany. Natomiast dla mnie czas elektrycznych bałwanków jest czasem okropnym.
Od bardzo, bardzo dawna nie lubię świątecznych ozdób. Irytują mnie te wszystkie świetlne mikołaje, te bombki, bałwanki, sanki i inne cuda na kiju. Drażnią mnie te wszystkie świetlne ozdoby z jednego, prostego powodu. Otóż kiedy przyjąć do wiadomości, że wydolność energetyczna kraju zmniejsza się w zastraszającym tempie, kiedy sąsiedzi uruchamiają dla nas swoje elektrownie, to stawianie ozdób świetlnych jest wyrazem najwyższej arogancji i marnotrawstwa. I od razu zaznaczam, nie przekonują mnie argumenty – bo dzieci. Właśnie dzieci trzeba edukować i pokazywać im, że świetlne badziewie to marnotrawstwo energii, której może zabraknąć na coś ważniejszego.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jestem w marginesie ludzi, którym to przeszkadza, ale jakoś nigdy za bardzo nie zależało mi na tym, żeby być w głównym nurcie. Od zawsze uważam, że margines, szarości, obocza, pogranicza są znacznie ciekawsze niż główny nurt.
Ktoś może powiedzieć, że to raz do roku, że ciemno na dworze, że laswegasy – bo tak je nazywam, te wątpliwe moim zdaniem ozdoby, pomagają przetrwać. Nie uważam tak. Przetrwać pomagają inne rzeczy – dobra kawa, ciekawa książka, film, ale nie marnowanie światła na coś kompletnie niepotrzebnego. Zresztą miasto nad trzema rzekami ma jakąś taką skłonność do oświetlania mnóstwem lamp miejsc, które wcale tego nie potrzebują. Wiele razy pisałam, że światło w nadmiarze, w miejscu do tego wcale nieprzeznaczonym, jest śmieciem takim samym jak porzucony papier po kanapce, pusta puszka po napoju czy jakiś inny odpad.
Dlatego jak już pisać o tym, co ładne ze świątecznych ozdób, to na pewno ładne są choinki przy wejściu do Urzędu Miasta (choć też nie rozumiem manii wycinania drzew po to, aby na kilka dni obwiesić je szklanymi i innymi ozdobami) – z kokardkami i bombkami, bez jakichś tam lampek.
No cóż. Przyszedł czas laswegasów. Trzeba przeżyć.
roch
Ps. Dziś miją 164 lata od chwili, gdy do sieci popłynął pierwszy gaz z nowo zbudowanej gazowni, uruchomiono też pierwsze uliczne latarnie gazowe, które zastąpiły dotychczasowe lampy olejowe; gorzowska gazownia czynna była do 1979 r. Jednym słowem – Landsberg dostał pierwsze laswegasy, ale takie to bym chciała mieć….. i pana latarnika też ….
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.