2021-12-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i jest, no i upraszcza się podróżowanie do mojego ukochanego miasta. Jeszcze jakby tylko kto pomyślał, jak się dostać na to lotnisko.
Lotnisko w Babimoście, a właściwie w Nowym Kramsku nie jest najłatwiej osiągalne, zwłaszcza dla turystów z północnej części województwa. Może dlatego rzadko z niego korzystamy. Ale informacja, że od 23 grudnia można będzie polecieć do Lwowa zadziałała na mnie dość elektryzująco. Na tyle, żeby zacząć kminić, jak tu panie Dziejku tam dojechać i jak wrócić.
Bo do Lwowa muszę wracać. Muszę i już. Muszę od czasu do czasu posiedzieć w ormiańskiej katedrze, muszę się napić kwasu chlebowego w Mons Pius, muszę się pogapić na balet w Operze Lwowskiej. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale właśnie tak jest. Zawsze wyprawa do Lwowa to wyzwanie. Bo albo ukraińskim autobusem, wówczas niemal całą dobę się jedzie i poznaje egzotyczne miasta polskie, bo te autobusy jeżdżą jak chcą. Albo pociągiem i to tez trwa. Dlatego tak bardzo mnie ucieszyło uruchomienie połączenia lotniczego. Bo krócej, bez stania na granicy (mój rekord – siedem godzin w Korczowej), bez ukraino-disco w autobusie, w którym zepsuło się ogrzewanie.
Tym bardziej to ważne, że przecież w mieście – jednym i drugim oraz okolicach mieszka naprawdę mnóstwo ludzi z Ukrainy. I oni od czasu do czasu też chcą pojechać do siebie. A jak już dojadą do Lwowa, to stamtąd tymi żółtkami lub pociągami rozjadą się dalej. Poza tym przyzwoita cena też jest zachętą.
No i tylko to jedno – jak tu cholera dojechać do Babimostu z Gorzowa?
Roch
Ps. Nie piszę o rocznicy stanu wojennego celowo – inni to za mnie zrobili.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.