2022-01-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Właśnie mija 35 lat od głośnej wystawy Andrzeja Gordona w Galerii Biura Wystaw Artystycznych. Jednych zgorszyła, innych zachwyciła.
Należę do ekipy ludzi absolutnie zauroczonych malarstwem Andrzeja Gordona, malarza, który całe swoje dorosłe, zawodowe życie spędził w Gorzowie. Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego prace. Pamiętam, jak zaczęłam gromadzić informacje o nim, o jego sztuce. Potem ktoś podarował mi mały rysunek piórkiem – przemili ludzie, przyjaciele niemal. Potem znów od kogoś dostałam jego pracę na papierze.
Zauracza mnie w tym malarstwie wszystko. Wybaczam nawet prace słabe lub namalowane – jak to mówią krytycy – lewą ręką od niechcenia.
Wystawa, o której teraz piszę była jego szóstą indywidualną w Gorzowie o charakterze monograficznym. Udało się na niej zebrać 80 osiemdziesiąt z ponad 200 obrazów. Najczęściej pojawiające się w tych obrazach wątki treściowe – to erotyzm oraz pozostający z nim w specyficznym związku temat sakralny – zauważał recenzent „Rzeczypospolitej”.
To fakt, prace Gordona, zwłaszcza cykl z krzyżowanymi kobietami, był najczęściej krytykowany, bo obrazoburczy…
Na kanwie tamtych wydarzeń powtórzę – w Gorzowie powinna być stała wystawa prac Andrzeja Gordona. Stale bowiem jest on twórcą z miasta - tamtych czasów oczywiście, o którym wspominają liczące się książki historyków sztuki. Jako jedyny doczekał się tekstu o sobie w nieistniejącym już dziś piśmie „Sztuka”, wówczas najbardziej opiniotwórczym dotyczącym malarstwa i sztuk pokrewnych.
Zaskakujące jest, że najwięcej prac Andrzeja Gordona w zbiorach publicznych ma Muzeum w Zielonej Górze. Może za sprawą byłych dyrektorów tamtej placówki, dr. Jana Muszyńskiego i dr. Andrzeja Toczewskiego – ludzi, którzy umieli rozpoznać geniusz twórczy oraz zwyczajnie się z Gordonem zaprzyjaźnić.
Ale w Gorzowie trochę prac Andrzeja Gordona też jest. Ileż to podjąć decyzję o scaleniu – choćby na zasadzie depozytu i stworzenia takiej galerii. Uważam, że to kwestia kilku rozmów, dobrych chęci. Da się? Oczywiście, że się nie da… Takie miasto oto bowiem jest.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.