2022-01-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Niedobrze dla pasażerów komunikacji publicznej zaczyna się ten rok. Bo mniej jej będzie, a w części kolejowej znacznie droższa.
No tak. Należało się tego spodziewać. Wszystko koszmarnie poszło do góry, więc i bilety na komunikację pociągową tez idą w górę. Miasto nasze najpiękniejsze znalazło inne rozwiązanie – ogranicza siatkę połączeń autobusów i tego jednego tramwaju tylko po to, aby nie podnosić cen biletów.
Można się zastanawiać, czy to dobre rozwiązanie? Wszyscy eksperci od komunikacji publicznej podkreślają bowiem, że skuteczną ona jest tylko wówczas, kiedy sieć jest dobrze rozwinięta, w miarę gęsta i punktualna. Ale z drugiej strony, jak ma tymi autobusami i tramwajkami jeździć powietrze, to może dobre rozwiązanie. Pożyjemy, zobaczymy. Ja tam w każdym razie z sieci korzystam tylko naprawdę wtedy, kiedy muszę. Kiedy mam daleko z punktu A do punktu B lub kiedy jest za ciepło na dworze. Ale rozumiem bardzo dobrze tych, którzy są skazani na codzienne podróże komunikacją miejską. Im może być trudniej.
A skoro o publicznej, to i o pociągach będzie. Kilka dni temu kraj nasz najpiękniejszy zatrząsnął się ze śmiechu, bo pociąg jadący chyba z Lublina do Gorzowa, tak, tak, tego naszego Gorzowa, wjechał w stolicy nie na ten peron co trzeba i pojechał, a setka ludzi została na peronie. Ci, co chcieli dojechać do jakiegoś Sochaczewa czy Kutna niewiele stracili, bo tam pociągów do tych miejscowości jest jednak sporo, ale ci, co chcieli udać się w podróż do miasta nad Wartą mogli być mocno zdenerwowani.
No cóż, jaki kraj, taka kolej. Inna rzecz, że przecież można było poczekać, aż ludzie przejdą z jednego peronu na drugi i byłoby po kłopocie. I tak te pociągi są wiecznie spóźnione, więc pięć czy dziesięć minut w jedną lub drugą stronę nikomu by nie zaszkodziło. To przecież nie Szwajcaria czy Japonia, gdzie nie do pomyślenia jest jakiekolwiek spóźnienie. Ale nie, po co dbanie o pasażera. Dlatego też zaskakującą dla mnie jest informacja o kolejnych podwyżkach cen biletów i to znacznych na IC. Bo raz, że niepunktualne, dwa – można tam jakieś robaki znaleźć, trzy – pasażerów jednak ma za nic.
Ciekawe, co jeszcze w kolejach mnie zaskoczy… Bo jeszcze do niedawna wydawało mnie się, że nic. A tu masz babo placek, taka sirpryza…
Roch
Ps. Mija dokładnie rok od chwili, gdy Andrzej Abrasowicz z 8-letnim synem Jankiem odkryli na terenie gminy Bogdaniec skarb kultury łużyckiej sprzed2,5 tys. lat, składający się z 220 różnych przedmiotów ozdobnych. No i jak tu nie porzucać kolei i samochodów na rzecz łażenia pieszo…..
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.