2022-01-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Różne rzeczy dane mi było przeżyć na koncertach w różnych salach koncertowych. Ale czegoś takiego, jak w piątkowy wieczór, doświadczyłam pierwszy raz. I nie tylko ja.
Już sam fakt, że do fortepianu miał zasiąść pan Szymon Nehring, jeden z najlepszych pianistów młodego pokolenia, był mocno ekscytujący. Czekałam na ten koncert bardzo. Bo tak się czeka na koncerty wybitnych muzyków z wybitnym repertuarem. No i kiedy już wybrzmiał ten II Koncert Fortepianowy Johannesa Brahmsa, to musiało dużo wody upłynąć, aby wrócić do jakiej takiej równowagi.
Bo wydarzyła się magia i cud. Rzadko się zdarza, aby usłyszeć aż tak perfekcyjne, czarowne wykonanie, gdzie nie ma odegrania prostych (tak naprawdę wcale nieprostych) nutek, a jest interpretacja, próba tworzenia nowej opowieści o tym koncercie. To długi utwór, a minął jak mgnienie oka. Żałowałam, że już się skończył. Nie chciałam w domu słuchać innego wykonania, bo nie o to chodziło. Miałam długo w głowie muzykę tę, jaka zabrzmiała w Filharmonii.
Coś jeszcze się wydarzyło. Ano i to, że na ten koncert, na tego wykonawcę przyjechali melomani z Poznania, Warszawy, Szczecina i Berlina. Wiem to stąd, że przyszli za kulisy z gratulacjami. Gratulacjami dla pana Szymona Nehringa, ale i dla pana Przemysława Fiugajskiego, szefa Orkiestry FG za krótkiej jeszcze dyrekcji Joanny Pisarewicz. Ci ludzie mówili otwartym tekstem, że poziom wykonania, poziom orkiestry znakomity, że mają zamiar bywać częściej, bo poziom lepszy niż w mieście z koziołkami na wieży, że to coś niebywałego.
I tak spełnił się mój wielki sen. Sen o tym, że do nas będą melomani jechać, do Filharmonii, że stanie się ona znakiem kulturowym. Zawsze w takich razach mówię - a kto lubi muzykę, a nie przyszedł, niech żałuje, bo nic takiego szybko się nie trafi.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.