2022-02-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No coś niebywałego. Rozdzwonił się mój przewodnicki telefon. Ludzie jadą do miasta na połamanie karku.
Najpierw był telefon ze stolicy Dolnego Śląska. Pani właścicielka biura dość mocno nalegała na współpracę, choć ja się do przewodnictwa po kurniku za bardzo nie palę. Potem był telefon ze stolicy Śląska Opolskiego i dokładnie w tej samej sprawie. Jakby było mało, to i w końcu zaprzyjaźniony telefon z Wielkopolski się rozdzwonił. No i co? No i wszyscy chcą kurnik zobaczyć. Aż się zastanowiłam, że może jakaś reklama w jakichś mediach zmasowana poszła albo co?
Z jednej strony to pozytywny ruch, bo znaczy że jakoś tam wraca normalność, że ludzie się zaczynają ruszać, że chcą gdzieś jechać i coś zobaczyć. Po dwóch latach siedzenia na miejscu to tylko dobry prognostyk.
Ale z drugiej – no wcale dla nas tu, miejscowych przewodników, niekoniecznie dobry to ruch. Bo co można tu pokazać, kiedy nadal główne skrzyżowanie rozryte w drebiezgi, kiedy nie ma Jancarza, a wszyscy, mówiąc pilockim żargonem, mają obejrzenie właśnie Eddiego jako must have.
Jak mówić o gotyckości katedry, kiedy ona tę gotyckość straciła? Jak pokazywać szczytowy przykład Bauhausu w mieście, kiedy on straszy paciajami okropnymi? Może pokazać zabetonowany Kwadrat i pleść o jego romantycznej legendzie, w którą raczej trudno będzie uwierzyć. Albo może zwyczajnie pójść na bulwar, zasiąść w Królowej Jadwidze i bajdurzyć o przepięknej urodzie tego, czego zza estakady nie będzie widać. Oto jest trudne pytanie, które staje przed nami.
No i jeszcze jedna rzecz. Od lat wałkuje się temat punktu informacji turystycznej. Byłam ostatnio w Książnicy, gdzie punkt takowy działa, bo zajmuje się nim Agnieszka, która sama lubi turystykę. Ale co to za punkt, gdzie prawie nic nie ma, a trudno od Agnieszki wymagać, żeby jeszcze żebrała o jakieś materiały.
No właśnie, zatem jadą turyści, jadą i co? Co im pokazać?
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 17 lat od chwili, gdy podczas Dni Polskich w Berlinie, koncertem w berlińskim klubie b-flat, zadebiutował gorzowski zespół jazzowy „Adam Bałdych Quartet”. Przez ta lata Adam pięć jeśli nie więcej zespołów powołał, nagrał mnóstwo płyt i stał się jednym z najlepszych muzyków jazzowych na świecie.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.