2022-02-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Cały weekend spędziłam w Miasteczku, bo ważne obowiązki rodzinne mnie do tego obligowały. Z grozą patrzyłam na to, co się dzieje w Ukrainie.
Mam tak, że muszę jeździć do Miasteczka. Tak się złożyło, że teraz właśnie musiałam. Cały czas jednak patrzyłam na to, co się tam dzieje. Tam, w ukochanym Lwowie, w pięknym Kijowie, w Charkowie. Groza rosła. Patrzyłam na Kijów, na sobór św. Michała Archanioła ze Złotymi Kopułami, na Sofię Kijowską, na cerkiewkę na wodzi i się cieszyłam, że stoją, że nic im jeszcze nie jest. Podobnie patrzyłam na Dom z Chimerami, oficjalną siedzibę prezydenta Ukrainy i też się cieszyłam, że jest.
Patrzyłam na Lwów, na tłumy kłębiące się na dworcu głównym - pięknym, niedawno wyremontowanym. I czułam grozę. Przed telewizorem, a co oni tam czuli i czują, trudno mnie sobie to wyobrazić. A przecież tam jest moja rodzina i ktoś mi najbliższy. Wiem, że wszyscy żyją, tyle dobrze.
W międzyczasie zdążyłam posłać trochę pieniędzy na różne konta, w tym na konto Tomka Malewicza, Thomasa, który po prostu wsiadł w samochód i pojechał na granicę. Ale od dziś zgłaszam się jako wolontariuszka - mogę robić wszystko - parzyć kawę, myć kubki i talerzyki, sortować i pakować rzeczy wysyłane do Ukrainy. Nawet sprzątać, a jak trzeba to i inne rzeczy. Trzeba i koniec.
Nawet jeśli nie byłam tego pewna, to po posłuchaniu obłąkanego wariata wiem, że trzeba robić wszystko, aby wspomóc braci. Skoro nie mogę pojechać do Lwowa, to będę pomagać na miejscu.
Zresztą byłam i jestem zaskoczona rozmiarem i mobilnością gorzowian. O Ukrainie piszę od lat, bo to jeden z moich podstawowych fisiów. I zdaje sobie sprawę, jak rozkłada się sympatia do braci. Nigdy nie była zbyt duża. Ot tak po prostu, byli, pracowali, mówili swoim śpiewnym, nieco chrapliwym językiem, ale jakby obok. Jedni ich nie dostrzegali, inni traktowali jak zło konieczne, a jeszcze inni pogardliwie. Nie było nas zbyt wielu tych, którzy jawnie i otwartym tekstem mówili - bracia, lubimy, szanujemy, cieszymy się, że jesteście. Dlatego tym bardziej mnie zaskoczyła ofiarność i mobilność. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie chwilowe. Bo pomoc będzie potrzebna długo.
No i jeszcze trzeba będzie pomagać miastu partnerskiemu Sumy w odbudowie, bo tam wojna zniszczyła miasto straszliwie. Ale jak się jest solidarnym, a my powinniśmy, bo tak po prostu trzeba. Zatem dużo nas jeszcze czeka.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.