2022-03-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Aby ostatecznie nie zwariować, zaczęłam się znów gapić na fasady kamienic Nowego Miasta. Szukam tego, co zostało z dawnych lat i to mnie uspokaja.
Niedaleko mego domu zachowały się stare, jeszcze sprzed wojny numery namalowane na fasadach kamienic. Od czasu do czasu idę się na nie pogapić, żeby pamiętać, iż kiedyś to było ładne miasto. I tak się stało onegdaj, kiedy zobaczyłam wygoloną ulicę Mieszka I i poczytałam sobie dyskusję o wyższości betonowania i asfaltowania nad zachowywaniem zieleni. I co w tej dyskusji uderzyło mnie najbardziej? Ano to, że betonowania i asfaltowania bronią matki małych dzieci, które nie rozumieją pewnej rzeczy. Ano takiej, że jak przyjdzie lato, a przyjdzie, to ten założony grubymi betonowymi i kamiennymi szlak będzie się rozgrzewał do plus 50 lub i więcej, a okolica zacznie chorować na choroby wywołane gorącem. A przecież od lat…. E, zresztą, ile można powtarzać. Ile i po co, skoro nikt tego nie chce słuchać.
Gapienie się na skrawki urody pozwala nie widzieć wielu różnych rzeczy, które tu się dokonały i się dokonują. Szkoda i już.
A teraz z drugiego kątka. Otóż trwa cały czas pomoc walczącej Ukrainie. Co chwila do pomocy, realnej – bo rzeczowej czy przez pracę ruszają kolejni. Od początku zmasowanej akcji pomocy dary sortują członkowie Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Cały czas indywidualni ludzie włączają się w pomoc. Ludzie dzielą się wszystkim bo widzą, co tam się dzieje. Co i rusz ktoś robi aukcję, koncert czy choćby kupuje odrobinę żywności. I to jest niesamowite. Bo przecież my sami nie jesteśmy zbyt zamożni in gremio. Ale się dzielimy. Mimo tego znów zaczynają się durnowate dyskusje w mediach społecznościowych. Ja powiem tak – uodporniłam się na teksty o Wołyniu, choć do dziś mieszka tam moja ukraińska rodzina, uodporniłam się na inwektywy i epitety.
Wiem jedno. Trzeba pomagać aż do końca, a w tym przypadku koniec może być tylko jeden. A potem trzeba się będzie zebrać i pomóc Sumom, miastu partnerskiemu, stanąć ponownie na nogi.
Renata Ochwat
Ps. 145 lat temu urodził się Max Koschminski, landsberski weterynarz, ostatni opiekun cmentarza żydowskiego, wywieziony do Terezina, gdzie zmarł w 1944 r. Potrzebny jest stolperstein, zresztą nie jeden. Może miasto się w końcu na to zgodzi…..
To już w niedzielę mieszkańcy Wieprzyc i ci, którzy zechcą do nich dołączyć, będą świętować 700-lecie miejscowości. Dzielnica Gorzowa? Osobna wieś? Dobre miejsce do mieszkania.