2022-03-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Poszłam do parku, którego zresztą nie lubię, żeby się pogapić na krokusy. I niechcący zamieszałam się w wojnę polsko-ukraińską.
Walczyło dwóch. Jeden Kozak doniecki, zresztą o wyglądzie watażki. Drugi polski Kowalski, wcale nie ustępujący wyglądem przeciwnikowi. Obaj może coś po 9 lat albo i 10 mieli. Wyzywali się okropecznie. Ponieważ irytuje mnie mocno, kiedy dzieci w przestrzeni publicznej używają języka gorzej niż plugawego, postanowiłam się włączyć. Kozak powiedział mi, że Kowalski obraża Ukrainę, a on się tam urodził. I z nadmiaru emocji się popłakał, bo nic innego mu już nie zostało. A polskiego Kowalskiego sprało konkursowo kilku innych Kowalskich, którzy za Kozakiem się ujęli.
Wszystko to działo się parku Wiosny Ludów, gdzie miałam nadzieję w ciszy i spokoju pogapić się na krokusy. I tak oto wojna dotarła do nas, i tak oto pokazała swoją kolejna gębę.
Myślę, że polski Kowalski musiał we własnym domu usłyszeć obelżywe słowa pod adresem bohaterskiej – dla mnie bohaterskiej, inne zdanie mnie nie interesuje – Ukrainy. Potem spotkał dońskiego Kozaka i się zaczęło.
Dzieci same z siebie nie wymyślają takich określeń, brzydkich i uwłaczających. To domena tych starszych. Ale bardzo chętnie je podchwytują i bezrozumnie powtarzają. Pisałam już o tym, że w szkołach brakuje refleksji, brakuje rozmowy. Wówczas dotyczyło to nastolatków. Teraz mam dobitny przykład, że w podstawówkach też tego nie ma.
Jest jakieś faszerowanie ogólnymi pojęciami, akcentowanie heroizmu, ale brak właśnie tłumaczenia dzieciakom, że to sąsiedzi, że uciekają przed bombami, że trzeba pomóc i pomocą może być wszystko.
Kolejny raz przekonałam się, że polska szkoła nie staje na wysokości zadania, że nie nadąża za czasem, że każe się uczyć o produkcji śliwek w Bułgarii, a nie tłumaczy co tak faktycznie znaczy wojna.
Mam nadzieję, że ostatecznie doński Kozak i polski Kowalski razem będą puszczać kaczki na stawku w parku. Mam taką nadzieję.
Renata Ochwat
Ps. Mija 705 lat od śmierci margrabiego Jana V Dostojnego (15 lat miał), ostatniego przedstawiciela młodszej linii margrabiów. Jego opiekun Waldemar (1280-1319) zjednoczył całą Marchię. I tak zaczyna się ta historia, która skończyła się w 1945 roku dla niektórych, a dla innych trwa ona nadal.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.