2022-08-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Pojechałam, co prawda, na koncert, a właściwie do pracy. Ale miałam czas, żeby się pogapić na ceglaną posadzkę. I znalazłam.
Chorin to miejsce fascynujące. Pozostałość, i to jaka, gotyckiego założenia klasztornego wybudowanego w średniowieczu przez cystersów, robi ogromne wrażenie, przynajmniej na mnie i na moich znajomych też. Byłam tam teraz, ponieważ Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej została zaproszona do udziału w Festiwalu Letnim organizowanym przez prężne stowarzyszenie. No i było po prostu przepięknie. Dodam tylko, że Niemcy bijący brawo na stojąco, to doprawdy rzadki wypadek, a tak było tym razem. Ale ja nie o orkiestrze chciałam, choć powinnam i może w końcu coś większego napiszę.
Ja chciałam o śladach wiążących nas z Chorinem. Tradycje zaradności, gospodarności i cywilizacyjnych działań cystersów, to na pewno i bez sporu. Cystersi byli i działali choćby w Mironicach. Ale jeszcze jedna rzecz nas łączy. Otóż w Chorin zmarła Konstancja Przemysłówna i tam spoczywają jej prochy. To ta polska księżniczka, która brała ślub w Santoku. I teraz oczywiście wszyscy historycy się oburzą, bo co Santok ma wspólnego z Gorzowem. Ano to, że teraz to jakby przedmieścia Gorzowa właśnie. Oczywiście wiem, że w czasach Konstancji Santok był przeciwwagą Landsbergu, bastionem państwa polskiego. Ale to średniowiecze, milion, a właściwie niemal tysiąc lat temu. Pamiętam o tym, ale dla mnie dziś region to pogranicze, to ciekawa kraina styku, gdzie różne fascynujące rzeczy działy się na przestrzeni nowożytnej historii.
Dlatego też traktuję Konstancję jako kogoś ważnego i dla mnie. Dlatego też latałam z nosem przy podłodze po klasztorze, choć właściwie wystarczyło pomyśleć. Dlatego się ucieszyłam, kiedy znalazłam tę płytkę. I absolutnie nie obchodzi mnie, kiedy ona tam się znalazła, zresztą jak i inne płytki nagrobne margrabiów z dynastii Askańskiej.
Jest i tylko to się liczy. Lubię jeździć do Chorin, a teraz będę lubiła jeździć jeszcze bardziej.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija ćwierć wieku od napadu na oddział banku GBS przy ul. Małorolnych. Łupem bandytów padło 100 tys. zł. No i masz, niczym na Dzikim Zachodzie i u nas na banki napadano…
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.