2022-08-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Może sobie ZGM i zresztą jeszcze inne służby stanąć na rzęsach, starać się bardzo, a wystarczy jeden lokator i po zawodach. Zaskakujące, że takie rzeczy się jeszcze dzieją.
Podwórko na Nowym Mieście. Przy kontenerach na odpadki piętrzy się stos osobistych śmieci wyniesionych z pewnego lokalu. Co i rusz spotykam sąsiadów i znajomych, którzy proszą – napisz – tak być nie może. Ten …. I tu pada nazwisko, powinien zamówić kontener i wywieźć swój śmietnik, a nie robić coś takiego. Zobacz, a ten… i tu pada nazwisko – zamówił kontener. I jeszcze padają mocno niecenzuralne słowa wobec tego, który śmietnik domowy wyrzucił obok kontenerów. Mocno niecenzuralne słowa.
Rzeczywiście tak jest. Przy kastach na odpadki góra coraz gorzej wyglądających starych łachów, zniszczonych mebli i wszelakiego badziewia, a kilka metrów dalej też badziew, ale w zamówionym kontenerze. Zaskakujące w tym wszystkim jest, że jeszcze zdarzają się takie aspołeczne, aobywatelskie zachowania. Bo to rzadkość, pojedynczy przypadek, ale na tyle dolegliwy, że ludzie się buntują, chodzą na skargę, szukają drogi wyjścia.
Ale jednocześnie nie chcą, aby Zakład Gospodarki Mieszkaniowej czy inna służba płaciły za śmieciarza. Bo niby dlaczego ze wspólnej kasy – i to jest znakomity przykład na to, że coś się w świadomości ludzi zmienia, podobnie jak z dłużnikami. Ale z drugiej strony – zmienia się? Chyba jednak nie do końca, skoro cały czas borykamy się z takimi bezrefleksyjnymi osobnikami. Bo to nie jest kwestia tylko jednego podwórka. To jest kwestia tych, co wyrzucają śmieci po lasach i parkach, to jest kwestia tych, co niszczą ławki, paciają po świeżo wyremontowanych elewacjach, kwestia tych, co plują na chodniki.
Z jednej strony coś się zmienia, ale z drugiej absolutnie nie. I dlatego mogą sobie ludzie robić piękne podwórka, mogą budować parki kieszonkowe, mogą sadzić malwy i róże w miejscach, gdzie kiedyś stał śmietnik (jak choćby na zdjęciu), ale wystarczy jeden taki i wszystko bierze w łeb.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 130 lat od chwili, gdy odnotowano rekordowo niski stan wód Warty w Gorzowie: 0,49 m [1 stopa i 6¾ cala] poniżej punktu zero. Kamieni głodowych na Warcie co prawda nie ma, ale jakby były, to by wówczas wylazły.
Ledwo co trawka urosła, a już w ruch poszły kosiarki. Przyznam, że mało co mnie irytuje bardziej, niż warkot kosiarek właśnie.