2023-02-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
W tracącym urodę mieście od czasu do czasu pokazują się rzeczy ładne. Za takie mam dla przykładu szyld mojej ulubionej księgarni.
W dobie unifikacji, wielkich sieci i innych urawniłowek trudno jest prowadzić działalność gospodarczą. Od lat udaje się to Danielowi Puczyłowskiemu, właścicielowi kultowej już dziś księgarni Daniel. No i właśnie jego księgarnia zyskała nowy szyld. Wysmakowana czcionka nawiązuje w kroju do tych stosowanych w latach 20. i 30. XX wieku. Jest elegancka, uwodzicielska oraz pozwala myśleć, że ktoś, kto ją wybrał, to ciekawy człowiek, który ma bardzo wielką świadomość estetyki. Do szyldu dołączą głębokie markizy – wiem to od właściciela – i latem na kawałeczku zabetonowanej na amen ulicy Chrobrego zrobi się ciekawie i elegancko.
Jak dla mnie to jest właściwy trop. Tak powinny wyglądać szyldy na ulicach, które pretendują do miana deptaków. Jakby tu jeszcze było więcej zieleni i nie było pustych sklepów, to naprawdę mielibyśmy deptak na europejskim poziomie. A tak mamy po prostu to, co mamy. Paskudniejącą ulicę z momentami urody. Tyle dobrze, że trochę tej urody jednak się pojawia.
A teraz z drugiego kątka. Jarek Pikuła, człowiek orkiestra, dyrektor Domu Kultury w Kłodawie – czyli prawie w Gorzowie – wymyślił dla dzieci z Kłodawy i Wojcieszyc wycieczkę do Łodzi. Trochę się obawiał, czy uda mu się zebrać chętnych, bo zapłacić za przyjemności jednak jakiś grosz trzeba. Chętni się znaleźli i właśnie oglądałam sobie foteczki przeszczęśliwych dzieciaków w parku Rozrywki Mandoria pod Łodzią. Pojechała z nimi też pani wójt Anna Mołodciak. I powiem tak – gratulacje, po prostu gratulacje. Fantastyczny pomysł na ferie, nawet niech będzie na dwa dni ferii. Bo wycieczka faktycznie skrojona pod dzieciaki. Nie jakieś nadęte patriotyczne muzea i inne takie miejsca, a park i to jaki rozrywki, potem Łódź też dla dzieci. Bo ZOO, bo Łódź Bajkowa, wszak SeMaFor tam działał. Nic tylko pomysł kupować i powtarzać.
I to jest też ta ładna rzecz, o której warto pisać.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 45 lat od chwili, gdy na trasie ul. Marcinkowskiego – Łaźnia Miejska uruchomiono na próbę pospieszna komunikację autobusową. Linia ta funkcjonowała w godzinach szczytu, autobus zatrzymywał się tylko na dwóch przystankach, ale przejazd kosztował dwa razy drożej – 3 zł; pierwsza stała linia pospieszna powstała równo 2 lata później. A dziś nikt już nie pamięta, że coś takiego było….
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.