2023-04-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mamy nasze lokalne cherry blossom, czyli kwitnące wiśnie, na które moda z wolna z Japonii przychodzi do Europy. Tylko szkoda, że część z tych kwitnących wiśni jest znakiem barbarzyństwa człowieka wobec przyrody.
Z kwitnącymi wiśniami w mieście jest tak, że trochę ich jest, choć są to w zasadzie wiśniośliwy, czy też śliwowiśnie. Kwitną na wysokości murów obronnych, przy Książnicy Wojewódzkiej i w paru innych miejscach. I choć się jeszcze nie dopracowaliśmy własnego szlaku czy też święta hanami, to jednak pogapić się można.
Tak się składa jednak, część wiśni, tych klasycznie biało kwitnących, których jest zaledwie kilka i zachowały się w ulicy Chrobrego, to smutna pozostałość po działaniach pewnej pani ogrodnik i pewnego pana wiceprezydenta. Przed laty podjęto fatalną decyzję, a kwitnące trzy drzewka na tej ulicy właśnie zawsze mi o tym przypominają.
Wycięto wówczas w pień klony, które rosły na tej ulicy od jej założenia na przełomie XIX i XX wieku. Urzędnicy mówili, że to wola ludu, lud mówił co innego, a decyzyjny wiceprezydent twierdził, że wszystko jest zgodnie z prawem, bo przecież radni przegłosowali. Potem pewna siebie pani ogrodnik posadziła tam wiśnie piłkowane, a następnie do akcji wkroczyła złota gorzowska młodzież i pospolici chuligani. Z ślicznych, wiotkich drzewek ostały się dwa lub trzy. I to one za każdym razem przypominają mi ten straszny czas, kiedy ciężkie maszyny wyrywały korzenie klonów.
Dziś na Chrobrego znów rosną drzewka. Może nie podzielą losu wisienek, choć kto to wie. W tym mieście wszystko może się zdarzyć.
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.