2023-07-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mało jest takich zakątków, jak kawałek ten. Co prawda, nie jest to typowy zakątek, ale i tak zachwyca.
Jakby spojrzeć generalnie na to, co się w mieście wyczynia, to wyczynia się tak, że odechciewa się pisać. Zatem trzeba sobie poszukać czegoś innego. Ładnego kawałka zieleni – ten na płocie ma przynajmniej gwarancję, że go nie wytną, bo coś trzeba. Coś jest zawsze ważniejsze i bardziej priorytetowe aniżeli konieczność zachowania zieleni właśnie. Można pójść do kina i popatrzeć na ostatnia część przygód najlepszego archeologa wśród awanturników i najlepszego awanturnika wśród archeologów, czyli Indiany Jonesa. I niech sobie wszyscy krytycy, zwłaszcza młodego pokolenia gadają różne niestworzone rzeczy, to wiernych fanów film zachwyci – zwłaszcza dwie kwestie – Trzeba było nie napadać na Polskę, które wygłasza Jones do kolejnego nazisty, z którym przychodzi mu walczyć. Można spróbować pojechać na niedaleką wycieczkę, ale świadomość pójścia na dworzec kolejowy i usłyszenie komunikatu – pociąg został odwołany – powoduje, że to przestaje być przyjemnością. Można w końcu usiąść we własnym domu i poczytać – o Sydonii von Bork albo cudnej urody mini eseje prof. Stanisława Waltosia. Można. Czas kanikuły temu sprzyja.
Już za chwilę zaczną się Pikniki Chopinowskie, czyli kolejne coś, co może być dobre i przysłonić mizerię tego miasta. Coraz większą zresztą.
A teraz z drugiego kątka. Dziś Independence Day, święto narodowe USA. Obok święta indyka, czyli Święta Dziękczynienia najważniejsze z amerykańskich świąt. Zatem wszystkiego naj na ich narodowe, najważniejsze święto. I jakie to ładne słowo – niepodległość. Oni go jakoś nie wykrzywiają.
Renata Ochwat
Ps. Dziś mija 505 lat od chwili, gdy uchwałą zjazdu nowomarchijskich stanów w Cöln nad Szprewą zakazano wybierania jaj kaczek i innego ptactwa, a łamiący te zasady mieli być przez zwierzchność surowo karani. Połowa kary przypadała elektorowi, połowa miastu; jest to najstarszy znany przepis z zakresu ochrony przyrody. Jakby kto nie wiedział, co to Cöln, to obecnie południowa część Berlina z Muzeum Marchijskim – niestety zamkniętym, pięknym parkiem i figurą Heinricha Zillego.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.